WSPÓLNA JAŹŃ, świadome śnienie.

WSPÓLNA JAŹŃ – PODSUMOWANIE ROKU 2008 🙂 podróże astralne, oobe, eksterioryzacja,

W czasie warsztatów u Brusa Moena, zdałem sobie w pełni sprawę z prowadzonych miedzy nami nieświadomie rozmów i po raz pierwszy nadałem moim pobytom poza ciałem fizycznym jakiś cel. Wcześniej bylem jedynie obserwatorem, niegroźnym podglądaczem zachowanie się współtowarzyszy. Nie wiedziałem wtedy, ze to podglądanie możne być tak przydatne.

Nie liczyłem się z możliwością leczenia chorób i nie interesowała mnie również praca z energia czy niefizyczna pomoc. Starając się zrozumieć czym jest duch, przedzierałem się przez przemyślne ćwiczenia, dotyczące wyłącznie stanów swiadomosci mojego podmiotu, zależnego od kondycji ciał niefizycznych.

Mając u boku Staszka, niefizycznego przyjaciela, wychodziłem z ciała, wielokrotnie w ciągu dnia, dziwując się zobaczonym obrazom.

Ich różnorodność wręcz mnie druzgotała. Nie miało to zbyt wiele wspólnego z przygodami , podróżników astralnych. Nie tkwiłem w wykreowanej rzeczywistości a znajdowałem się w rożnych planach, najczęściej w wielodymensyjnej przestrzeni, obok ciała fizycznego.

W tych szalonych wyskokach, postrzegałem ludzi na przeróżne sposoby. Znikali mi z przed oczu lub pojawiali się w odmiennych postaciach, potrafiąc zamierać w stalowym bezruchu lub stawać się świetlista rura.

Patrzyli dziwnymi szklistymi oczami nie reagując na moje słowa czy jakiekolwiek gesty.

Wiedziałem ze jestem poza ciałem i dotarłem do jakich ich innych planów. Bardzo dziwiło mnie ich znikanie i pojawianie się obok miejsca w którym stali fizycznie. Byli wtedy mlecznobiali i odrobinę przezroczyści, jak świeca, trochę wibrujący, przybierający dziwne pozy.

Na ich twarzy widoczne były grymasy, które powstrzymywali w ciele fizycznym przezywając emocje. Szydercze czy pełne ironii miny, robiły na mnie upiorne wrażenie.

Przybierając rożne pozycje ciała astralnego, sygnalizowali swoje zamiary, które po chwili wykonywali w ciele fizycznym. Często wychylali głowę astralna w miejsca koncentracji swojej uwagi. Wszystko wskazywało mi na to, ze ciało astralne zawsze przebywa w człowieku a tylko w momencie jakiejś silnej podniety, lub maskowania uczuć, stawało się aktywne i wychylało się poza jego powierzchnie, robiąc grymasy.<!–more–> Postrzegając je dokładnie połączone i zsynchronizowane z ciałem fizycznym, miałem na to wystarczające dowody.

Przytrafiało się to ludziom szczerym lub nie potrafiącym utrzymać emocji na wodzy.

Rozróżniałem w ludziach ciało eteryczne od astralnego. Świetliste rury ciała przyczynowego czy rozmyte kształty nieostrego ciała mentalnego, chmurki były dla mnie wielka niewiadoma.

Podglądając ciałko duchowe ryby, bylem wstrząśnięty jej złocistym plackiem, znajdującym się pośrodku jej ciała.

Do tej pory nie potrafię z pewnością określić w której z warstw postrzegam kogoś, gdyż w każdej z warstw zdarzało mi się rożnie podglądać żywe istoty. W każdej z warstw czekają pułapki, utrudniające klasyfikacje postrzeganego obrazu.

Utrapieniem okazało się moje oczekiwania, gdyż wytwarzałem zbijające mnie z tropu obrazy astralne.

W momencie, gdy obserwowani stawali się aktywni umysłowo , wysuwali z siebie swoje duplikaty stojące obok lub wysyłali je w sina dal, nadając im jakieś cele. Bylem cały czas przekonany, ze mamy po jednym ciele z każdego planu. Dziwiłem się wielokrotnie, ze nie widzę ich powracających do ciała fizycznego. Co się z nimi dzieje, pytałem zaskoczony, Wyskakują ale nie powracają.?

Uchroniło mnie to od wizji przeludnionego astrala, zapełnionego po brzegi natarczywymi tworami.

Czyżby traciły energie, stajać się dla mnie niewidocznym i wracając puste, bez wypełnienia, staja się dla mnie przezroczyste?

Za każdym razem gdy z człowieka wyskakiwał astralniak, fizyczne ciało zamierało w bezruchu. Wysuwając się powoli z ciała ficz. nabierał szybkości i znikał w odległej przestrzeni.

Zapytany przez bankowca gdzie zbieram swoje pieniądze i dlaczego chce u niego kredyt, zauważyłem ze pognał przez ściany i to w momencie, gdy wyjaśniłem mu, ze zbieram u konkurenta na rogu ulicy, dokładnie w ta stronę gdzie za ścianami znajdował się konkurencyjny bank.

Nie przejmował się grubością muru i pognał na skrót.:)))

Było to dla mnie zagadka i ciekawiło mnie, czy jest możliwe zdobycie w ten sposób info o moim pustym koncie. Kredytu nie dal. Zapewne wyczul moja niepewność i puste kieszenie.

Pojawiające się w nas doznania ruchu, towarzyszące takim astralnym posłańcom, były dla mnie ciężkie do wyjaśnienia. Cos brały z nas ze sobą, coś co odczuwamy jak odrywająca się uwagę a nawet szybująca myślami obecność. Towarzyszymy im przytwierdzeni do nich celem

W czasie rozmowy z e Staszkiem, dowiedziałem się, ze one nie muszą wracać. Mogą utracić energie i najzwyczajniej zniknąć lub zakotwiczyć w jakimś miejscu. Wtedy pomyślałem, ze my nie mamy tak naprawdę ciała astralnego tylko wytwarzamy je sobie, jedno dwa albo więcej. Sporo osób to potwierdzało.

Znajdując się w ciele fizycznym duchem- jaźnią, wtłaczamy w nas wyobrażone sobie o nas twory z przenikającej świat modeliny astralnej. Czerpią one energie na rożne sposoby, dostarczając nam doznania.

(Tak naprawdę jest tylko modelina, przedziwna substancja, przenikająca dolne warstwy wielodymensyjnego świata. O możliwości pokrywania się obrazów astralnych, ze światem fizycznym w warstwie eterycznej, rozpisze się w następnych artykułach.)

Gdy myślimy o sobie a nawet gdy zanika nam poczucie trwania, wtłaczamy samoczynnie w siebie wyobrażony duplikat naszego fizycznego ciała. Jest on pomostem miedzy tym co pomyśli nasz duch a tym co zdarza się w świecie fizycznym. Wspaniale pomyślane. Jedno z ciałek umożliwia nam myślenie w mentalu a inny to wykonuje w astralu. Gromadzona w ciele astr. energie, wpływa bezpośrednio na ciało eteryczne a to na fizyczne. I tak staje się możliwe wykonanie w świecie fizycznym tego co pomyślane w duchu. Jak wiatr porywający liść, ciągnie się polecenie wytworzone w najwyższej warstwie mentalnej, poprzez astral, eteryk do ciała fizycznego, stajać się głównym narzędziem w centrum planowania przyszłości.

Gdy to zrozumiałem to nadal się głowiłem nad ta częścią duchowa( Jaźń) połączoną z wypartym ciałem astralnym. Jeśli zabierają ze sobą cześć ciałka duchowego, to możne on wytwarza sznur, przyjmując rożne kolory na zewnatrz( izolacja) w zależności od gęstości ciałka w jakim się znajduje. Sznur byłby wtedy dowodem, ze ciałko duchowe nie chce się rozłączyć a jedynie rozciąga jak guma do żucia. Sznury ciągną się od podmiotu do każdego z ciałek a nie z ciała fiz. do pozostałych jego części.

Dopatrzyć się można głównego sznura, łączącego nas z dyskiem. Znaczy to prawdopodobnie, ze sznur jest rozciągnięta atma ze źródła, naszym ciałkiem duchowym, jak przewód z porozrzucanymi skupiskami jaźni- supełkami.

Dzisiaj zadzwoniła do mnie córka, informując o wypadku samochodowym.

Trzy dni temu, Staszek powiedział mi coś , zaciągając moja uwagę w dwa miejsc, pokazując przód niskiego auta na ulicy i wysoki budynek na rogu z charakterystycznymi napisami, przypominający moja ubezpieczalnie.

Będzie tak a po krótkiej pauzie dodał. Rozumiesz coś z tego? Nic a nic, odpowiedziałem, szukając rozbawiony wyjaśnienia jego slow.

Córka wyjaśniała plącząc,- jechałam pierwszy raz ta droga, chciałam zakręcić i jakieś auto wyrosło mi wprost przed oczyma. Skąd Staszek mógł wiedzieć o przyszłym wydarzeniu? Cos co się jeszcze przecież nie zdarzyło! Co działo się za kulisami postrzeganej prze zemnie rzeczywistości?

Ups, to nie żarty,pomyślałem z ta nasza nieświadoma ,niefizyczna aktywnością.

Parę tygodni wcześniej ,wymyśliłem coś paskudnego, chcąc sprawdzić czy podziała. Stachu spytał mnie dwukrotnie ,-CZY TEGO CHCESZ. Tak Odpowiedziałem. Zbyt pochopnie coś postanowiłem, nie spodziewając się takich następstw. Stałem się teraz niezwykle ostrożny w życzeniach, nawet gdybym miał zdobyć przy tym wiedzę wszechświatów.

W momencie gdy nasze ciało astralne znajduje się poza nami, zerwany jest kontakt z ciałem fizycznym. Tkwimy w zamyśleniu. Cucąc się w ciele fizycznym, cześć duchowa powraca z rozładowanym ciałkiem astralnym lub go porzuca. W momencie otrzeźwienia, wytwarzamy sobie kolejne ciałko astralne wtłaczając je w ciało fizyczne, doładowując je natychmiast brakująca energia. Powtarzanie wielokrotne tego twórczego aktu kosztuje nas sporo siły.

Przy wielogodzinnym wyobrażaniu czujemy się śpiący i zmęczeni. Interesujące wydają się losy tak wytworzonych przez nas ciał astralnych. Posiadają one nasza formę i przyjmują zadany im przez nas cel. Pracując w ciągu dnia w kombinezonie roboczym, postrzegany bylem wieczorem przez znajoma w takim samym kombinezonie , pomimo ze go już dawno zdjąłem. Pewna dziewczynka postrzegła mnie w słonecznych okularach, których już od wielu godzin nie miałem na nosie. Myśląc o kimś potrafimy zawędrować do niego niefizycznymi czesciami, zabierając w nich cześć naszej świadomej jaźni. Dostarcza ona nam doznań z tego wojażu, wielokrotnie pozostawiając wyraźne ślady w pamięci. Skryte rozmowy miedzy śpiącymi ciałkami, bez udziału naszej swiadomosci są nam niedostępna częścią naszej rzeczywistości, w której klątwy czy nasze pobożne życzenia staja się możliwe.

Pozbywanie się potrzeb jest najważniejszym elementem połączenie z Wyższa Jaźnią. Nie by nam zabrać co smakuje. Tylko w ten sposób pozbędziemy się nieświadomych i niewłaściwych posunięć w astralnym planie. Rozbudzone potrzeby wabia wilka z lasu. który się drze i robi w naszym otoczeniu strasznego wrzasku. Wyższa Jaźń nie paraduje w swej chwale przed obliczem takiego łapczywego śmiałka.

Ciarki mnie przechodzą, gdy czytam teksty o programowaniu umysłu i dążeniu przy pomocy intencji do korzyści materialnych. Chcesz zarobić pieniądze. Dużo,dużo ,jeszcze więcej to choć na kurs do nas. Nauczymy cie jak czynić sprawne intencje. To działa!! Zrobisz w konia kolegę i odda ci swoja żonę. Be,be staje się to krokiem do tylu w biegu do mety..

W traumatycznych przeżyciach możemy zawędrować, w czasie ich wspominania w miejsce nieszczęścia i utknąć tam na dobre. Rozsypujemy wtedy zagubione aspekty, pochłaniając nasza życiowa energie.

Nie potrafię określić czy ich długotrwale istnienie i połączenie z przebywającym w ciele fizycznym duchu, wymaga zawsze oderwania odrobinki naszej świadomość( ciałko duchowego), czy w ich utrzymaniu wystarczy jedynie dopływ naszej energii.

Przy odzyskiwaniu własnych aspektów, odczuwa się często radość a nawet euforie jak przy powitaniu z kimś bliskim . Tak jak by było to czymś więcej niż odświeżenie baterii.

Możliwe, ze następuje rozdzielenie naszej substancji duchowej i uwiezienie jej w miejscu nieszczęścia. W takim wypadku niezwykle ważne jest poklejenie siebie w całość i doglądanie nieznośnych wspomnień. Słuzą do tego wystarczająco mentalne techniki podróżowania z ograniczona świadomością. W innym wypadku, zapomniane a dręczące wydarzenia rozłożą naszego ducha prawdopodobnie na części. Odczujemy osłabienie naszej żywotności,

Nieszczęsne aspekty zanikają, gdy uwolnimy się od nurtujących nas problemów. Jak się pozbędziemy nieszczęścia, zależeć będzie od naszej fantazji i inwencji twórczej.

Ciekawostka jest zanikanie ciała astralnego lub pozostawiania go w astralu w czasie lotów w gore , tak jak by modelina astralna nie znajdowała się w całym wszechświecie a tylko w jego dolnych partiach.

Podróżnicy automatycznie odczuwają się wtedy w ciele mentalnym, gdyż nie ma substancji astralnej w ich otoczeniu, z której byliby w stanie go wytworzyć. Podobnie jest z ciałem mentalnym. Wzbijając się jeszcze wyżej, opuszczamy warstwę mentalna, odczuwając się w ciele przyczynowym.

Najdalsze podrożę ukazują nam strukturę świata, przenikania się jego wymiarów i ich proporcjonalnego rozłożenia w jego wnętrzu.

Spotkałem się z podziałem świata na dwie części, ten nasz fizyczny i złowrogi astral. Opowiedział mi to ktoś przepełniony strachem i oczekujący pochłonięcia duszy podróżujących śmiałków przez szatana i jego zgraje demonów.

Ten naiwny pogląd jest rozpowszechniany przez podróżników spędzających swój czas poza ciałem na przygodach w warstwie modeliny astralnej. Ilość napotkanych tam widocznych tworów umysłu i nierozgarniętych bytów, możne przyprawić o zawrót głowy niejednego.

Pojecie fazowania, dobrego lub złego dostrojenia wprowadza dodatkowo chaos. Nie uwzględnia on współistniejących rożnych planów i nadaje im wyobrażenie jednolitej astralnej przestrzeni ciągnącej się w nieskończoność.

W ostatnich latach coraz częściej spotykam się ze Staszkiem, niefizycznym przyjacielem. Towarzyszy nam czyjaś obecność, ktoś kto mnie w niezrozumiały dla mnie sposób uzupełnia i staje się częścią mnie samego

W momencie, gdy stawiam sobie pytania, napływają do mnie od niego odpowiedzi. Jest jakimś elementem mnie samego, tak jak bym stawał się w czasie naszych rozmów jeszcze czymś czego nie potrafię dokładnie rozpoznać, będącym gdzieś poza mną. Od niego zależny prawie wszystko, mój nastrój, samopoczucie a nawet moje cele życiowe.

W momencie gdy rozmawiamy to zamieram w bezruchu , nie mając w sobie wystarczającej mocy, by zareagować świadomie. Nie chodzi mi o jakiś protest, czy chęć wyrwania się z jego więzi. Tkwię wtedy najczęściej oczarowany serdecznością i roztropnością jego wypowiedzi.

Kim jesteś? Pytałem wielokrotnie nie otrzymując jednak wyraźnej odpowiedzi

Staszka rozpoznaje, choć do końca nie wiem kim jest i jaki jest miedzy nami związek.

Powiedział mi kiedyś:

„JESTEŚMY DWIEMA JAŹNIAMI Z JEDNYM CIAŁEM PRZYCZYNOWYM”

Często żartuje, czy teraz tez?

Potrafi się znaleźć w moim pobliżu niewidoczny i udzielić mi porady.

Nie wiem skąd i jak rozpoznaje chwile gdy coś potrzebuje. Słyszy i zawsze reaguje, często się przy tym przekomarzając.

Zadziwiające są te chwile.

Postaram się opisać zachodzące we mnie zmiany, jakie nastąpiły od chwili ,gdy sobie uświadomiłem ich obecność w moim życiu. Te wszystkie nasze przygody, dzięki którym odważnie teraz pisze. ze nie jestem sam i składam się z części.

Pomoże to dopatrzyć się wielu z was podobnych związków z kimś kogo nie podejrzewacie, ze istnieje.

Wielokrotnie czując wpływ tej osoby w sobie, potrafiłem z łatwością dokonywać zmian w strukturze moich ciałek niefizycznych. Towarzyszyła mi w ustawieniach rodzinnych, dając się odczuć jej przychylne wsparcie, kończące się potopem współczującej miłości.

Pomimo tylu dociekań to nadal wydaje mi się niezrozumiały ten związek.

Wielokrotnie odczuwałem siebie jako samojaźń- istotę duchowa pozbawiona ciała fizycznego i potrafię ocenić kiedy jestem sam. Gdy znajduje się poza ciałem fizycznym, to odczucie mojej jaźni jest niezwykłym doznaniem. Cos wiruje i się burzy samoświadomym doznaniem. niespotykanym w ciele fizycznym. Stan swiadomosci godny życzenia na stale w świecie fizycznym. Klarowność i łatwość z jaka posługuje się myślą , oceniając jej ciężar, treść, jest fascynująca. Wszelki jej ruch jak i przemieszczanie energii w nief. ciałkach jest dla mnie wtedy z łatwością rozpoznawalny. Staje się ona dla mnie dotykalnym przedmiotem i moja realną rzeczywistością.

Ta wyrazistość w postrzeganiu myśli jest nasza duchowa właściwością, nasza zdolnością towarzyszącą nam od zarania, przytępiona doznaniami płynącymi z twardej materii ciała fizycznego.

Co zrobić by zaskarbić sobie upiekę stróża i jak reagować by wyższa cześć dala man znać o swoim istnieniu?

Jak rozpoznać ja od nieprzychylnych nam bytów zasłaniających się przyklejonymi skrzydłami anioła?

Główną przyczyna jest nieznajomość symboli i języka jakim się ona posługuje.

Ta nasza wyższa cześć towarzyszy nam w każdej chwili i jest filarem wspierającym nasza świadomość. Zarówno w dobrych jak i paskudnych czynach, towarzyszy nam na horyzoncie naszego jestestwa. Jest ostrzeżeniem przy błędach, gdy je robimy jak i wiatrem orzeźwiającym gdy się poddajemy.

Sporo już pisano o wewnętrznym glosie sumienia, wydobywającym się nie wiadomo skąd, gdzieś z otchłani naszego umysłu, stajać się pożywka dla przeróżnych domysłów.

Dosyć jasne stało się to dla mnie gdy po raz pierwszy, w czasie leżenia na podłodze, wyciągnęła ona do mnie rękę.

JESTEM

– zabrzmiało w moich uszach, wprawiając mnie w straszne osłupienie.

Gdzie , skąd, jak wydobywa się ten głos znikąd. Brak wyraźnie rozpoznawalnej przestrzeni. w której mógłbym, określić kierunek jej przybycia wstrząsa mnie do tej pory .

Po wielu latach wspólnych ćwiczeń ze Staszkiem, zrozumiałem, ze mamy standardowe połączenie z Wyższa Jaźnią, którego nie sposób się dopatrzeć. Jest one nam dane od początku naszego życia, odkąd sięgamy pamięcią. Dostrzega się je w zmianach naszego zachowania, nastroju, delikatnego ruchu w naszych niefizycznych ciałkach czy wzmożonej trzeźwości naszego umysłu.

Jest ciągłą opieka nad nasza pamięcią i doglądaniem naszych postępów.

Większość czyta to zapewne z nie dowierzeniem, i przytacza w myślach setki nieszczęśliwych przypadków, świadczących wręcz coś przeciwnego.

Co zrobić i jak postępować w życiu, by ta cześć stała się dla nas dostrzegalna a nawet możliwa stalą się świadoma wymiana z nią myśli?

Dlaczego nie postrzegamy jej pomimo naszych usilnych prób i co stoi nam na przeszkodzie, ze umyka nam ta opieka uwadze?

Po prostu nie wiemy jak ja zobaczyć, na co patrzeć i jak słuchać.

Zagonieni treścią życia ,nie nauczyliśmy się rozpoznawać zmieniających się nieustawicznie stanów naszej swiadomosci. Nie wiemy kim ani czym jesteśmy. Malo czasu, bo trzeba pędzić do roboty, uzbierać na samochód, mieszkanie, telewizor i godziwy urlop w lecie.

Nie chce tego oczywiście nikomu odebrać ale zachęcam do spędzania krótkich chwil w ciszy własnego umysłu, by zdobyć odrobinkę swiadomosci własnych ciał niefizycznych . To w nich znajdziemy zrozumienie czym jesteśmy i usłyszymy gdy nasza wyższa cześć , nasz anioł nas wzywa i budzi do wyższych celów.

Przeglądając ćwiczenia rożnych medytacji, doszukałem się wspólnego im celi. Znalezienie środka ciszy i praca z energia. Eliminowanie w nas napięcia- ruchu poprzez godzinne ślęczenie na kucaka i dotarcia w chwale do źródła.

Ten szczytny cel poprzedzane jest często wieloma upiornymi ćwiczeniami fizycznymi.

Przyznam się wam , ze niczego takiego nie robiłem a moje życie toczy się bardzo dynamicznie i jest pełne przygód. Nie stronie od ciężkiej pracy fizycznej, często tłukąc zaciekle

siekiera rzeźby z kamieni. Chętnie pomagam zatroskanym i nie mogę przejść obojętnienie gdy kogoś chwyta kurwica. Nie znoszę gdy ktoś płacze lub się nad innym pastwi. Nie cierpię wręcz pyszałkowatości i wykorzystywania naiwnych ludzi. To wszystko mi starczyło, by otworzyć niefizyczne oczy i zobaczyć dlaczego taka postawa jest tak ważna, ważna by Go usłyszeć.

Jako pierwsze pozbyłbym się poczucia krzywdy i nie zwracał uwagi, ze muszę zapieprzać w pracy a inni maja łatwiej i lepiej. Potem nauczyłbym się pracować bez wytchnienia bez nadgorliwej troski o zapłatę. Pracowałbym dwukrotnie więcej niż inni, aż rozbolą mnie kości i przestane czuć ból mięśni.

Oduczył się dumy i pozbył niesprawiedliwych roszczeń.

Nauczył rozmawiać serdecznie z obrzydliwym pijakiem jak i wspaniałomyślnym, rozdającym pieniądze milionerem .

To by starczyło na początek.

Gdybym to osiągnął, wywołał wielkie zmiany w swoich wszystkich ciałkach. Oczyściłbym płaszczyk mentalny z narośli a ciało astralne doprowadził do bieli, ucząc się w międzyczasie wspaniale koncentrować na jednym celu i zatrzymywać myśli w umyśle . Odcinał się od ciałek osiągając szybko stan atmy.

A wtedy usłyszał ;

TY MASO, JA JUŻ Z TOBĄ WIĘCEJ NIE WYTRZYMAM.

Właśnie coś takiego mnie się przytrafiło.

„Nie dziwmy się gdy z jakiegoś powodu, otrzymując pomoc od kogoś niefizycznego, możemy przeżyć wielkie uniesienia czy zmiany stanów swiadomosci. Jest to łatwe technicznie do wykonania i jest uwarunkowane jedynie czyjaś dobra wola.

Gdy się to nam przytrafi, dobrze byłoby znać ich przyczynę, by zareagować wlasciwie. Gdy nam się to częściej przytrafia, przypisujemy to swoim zdolnościom, co możne być przyczyna powstrzymania pomagającej nam osoby, od dalszych działań.

Parę dni temu, przyśniła mi się niezwykła przygoda o skomplikowanej akcji.

Wielobarwne sceny, zakończyła pojawiająca się przed moja twarzą wyciągnięta ręka o ciemnej karnacji, z wysuniętym wskazującym palcem. Przypominała ona fragment obrazu Michała Anioła.

Usłyszałem wtedy ta sama i ciągle tajemniczą dla mnie osobę.

JA ROBIĘ TAK.

Tego wieczoru dostałem maila od Herbiny ze w Norymberdze, wkrótce pojawi się Hinduska, która uwalnia w ludziach energie samym dotknięciem reki.???????????????????????????????????????????????????????

W ten sposób, już setki razy zwracano mi uwagę na wydarzenia, mające miejsce w przyszłości. Zdarza się to często we śnie jak i na jawie. Rozumiałem je jako wskazówkę. Ha, na to warto zwrócić uwagę, to będzie dla mnie dobre.

Stala za tym zawsze jakaś nierozpoznawalna osoba , posługująca się obrazem jak i słowem, zwracając mi uwagę na istotne dla mnie informacje.

Sposób komunikacji wydaje mi się teraz stosunkowo prosty. Jeśli mój rozmówca korzysta z obrazów, rozpoznaje ich odmienność od tych wytwarzanych samemu w czasie mojej codziennej aktywności. Zdolność ta wyćwiczyłem surfując mentalnie i kreując wspólne przygody z przyjaciółmi.

Sprezentowane obrazy są bardzo wyraźne i poprzedzone delikatnym ruchem w ciałkach niefizycznych. Cos wnika we mnie, wywołując szuranie i kołysanie uwagi. Delikatny ucisk krzepnącej na ten czas mojej woli umożliwia mi zrozumienie przelewanej we mnie myśli.

Gdy się zagapię lub nie zwracam uwagi na napływające myśli, to wstrząsa coś moja jaźnią od środka, koncentrując mnie natychmiast na treści myśli. Czynie to natychmiast, wiedząc, ze coś się we mnie dzieje, coś za czym tkwi jakaś niefizyczna osoba, pragnąca mnie o czymś poinformować. Bardzo przydatna jest umiejętność całkowitego zamierania w bezruchu, wnikniecie w stan atmy, czyniąca słuchanie możliwym. Przyrównać to można do zapadnięcia się w pustkę, nasączona oczekująca czujnością. Stan atmiczny jest również możliwy do osiągnięcia w ciele fizycznym. Nie wyczuwa się co prawda stalowej mocy swojej jaźni, ale niezwykły spokój, umożliwiający postrzeżenie wnikającej w nas obcej energii. Gdy niedosłyszymy czegoś i staramy się zrozumieć co zostało powiedziane, lub gdy ledwo słyszymy jakaś wypowiedz, nie mogąc jej zrozumieć, byłoby dobrym porównaniem tego oczekującego stanu, w jaki się wprawiam, słuchając niefizyczne osoby.

Po takim zaproszeniu, kolej na niefizycznego przyjaciela. Na ułamek sekundy wnika on we mnie i przelewa myśl, która staje się wtedy dla mnie bardzo czytelna. Nie zakłócam jej interpretacja, tylko ja rejestruje. Odczekuje na zakończenie nie zakłócając monologu. Po czasie, doskonale mogę sobie wszystko przypomnieć, każde wypowiedziane słowo, czy idee. W przypadku obrazu mam później sporo czasu na jego interpretacje.

Wszelka próba oceny treści czy powtarzanie jej w czasie kontaktu kończy się często gwałtownie przerwaniem połączenia, To jest bardzo ważne, by komentarzami nie wytracić się ze stanu atmiczego. Bierne czekanie aż skończy się przemówienie myślą, astralnym obrazem lub słowem.

Nie potrafię opisać technicznych sztuczek jakie musi dokonać mówiąca osoba i od czego zależny rodzaj komunikacji. Pracując pełnym tempem, mało kiedy zwracam uwagę na pojawiające się w ten sposób we mnie myśli a nawet obrazy. Często używane jest wtedy słowo, tak jakby energia mojego rozpędzonego ciała utrzymała we mnie obca jaźń, mogąca swobodnie we mnie myszkować i wytwarzać wrażenie mowy.

Wielokrotnie sam przetwarzam pojawiające się we nie obce myśli na słowa, wytwarzając mentalnego tłumacza.Wypowiadam je wtedy bezgłośnym tonem, nie posiadającym rozpoznawalnej barwy. Głos ten jest przytłumiony i często słyszalny przez innych niefizycznymi zmysłami.

Wytwarzam go również, myśląc często o czymś intensywnie lub czegoś się bojąc. Fobie przyjmują często taka werbalna formę w momencie drażniących mnie sytuacji , stajać się dla mnie znakiem, ze borykam się z jakimś zagubionym aspektem. Przy czytaniu książek, wielokrotnie udało mi się to zdolność zaobserwować. Starając się czytać wyraźnie teksty, koncentruje się na udźwięcznieniu czytanych wyrazów.

Trik ten jest wspaniałym wsparciem w sztuce hipnozy.

Inaczej się ma sprawka gdy zawita u mnie W.J

W tym wypadku, zostaje natychmiast wprawiony w stan atmiczny i staje się biernym obserwatorem. Mam wtedy ułatwione, gdyż umiejętności jej są zadziwiające. Dysponuje wszelkimi znanymi mi środkami technicznymi, nadzmysłowej komunikacji. Nie pojawia się bez powodów. Podejmując się jakiś celów, niemo z nią współpracuje. Ona dogląda mojej postawy, często ingerując w nieporadnie wytworzone prze zemnie sytuacje. Dogląda jak gąsiora na pastwisku skubiącego wysuszona trawę, gdy parę metrów dalej wspaniale się zieleni.

Wspiera w nieuwadze, wzmagając nasilenie się odczucie jaźni, mojej koncentracji, ułatwiającej mi rozwiązanie samodzielnie moich problemów.

Parokrotnie miałem przyjemnostka stać się jej aktywna umysłowo częścią.

Pomimo, ze przyjmuje ona męski głos w moim umyśle, określam ja żartobliwe ona, Wyższa Jaźń, -W.J

Rożnica miedzy rozmowa ze Staszkiem a nią jest ogromna. Staszka traktuje jako starszego roztropnego brata, mającego ciągły wgląd w niefizyczne warstwy. Potrafiącego doskonale ocenić wielodymensyjnie każdy problem,

Zna przyczynę i rozwiązanie.

W.J manifestując swoja obecność, wtrąca mnie w podglądacza.Przejmuje z łatwością wszelkie moje środki umysłowe, uniemożliwiając mi jakikolwiek protest. Nie jest on nawet konieczny, gdyż stapiając się z nią przyjmuje jej cele jako własne. To jest najpiękniejsze w tym połączeniu. Tracąc samodzielną wole, staje się cząstka większej części, doskonale rozumiejąc co należny wykonać i co mamy wspólnego w planie. Liznę często przy tym niezwykle rozjaśnienie umysłu, mając chwilowo wgląd w solidny intelekt. Kwiczę wręcz ze szczęścia, gdy nabieram prędkości myślenia i słowa wypowiadam z zawrotna szybkością.

Pojawiająca się fala zrozumienia i bezpieczeństwa w czasie takiego zespolenia, rozładowuje we mnie największy nawet stres, spowodowany niepewnością i troskami codziennego życia. Gdy zapomnę o czymś, co nadal mnie nieświadomie trapi, to jednym kiwnięciem jej woli zostaje usuniecie napięcia. Przypomina to usuwanie czernidła przez Brusa tyle, ze jest o wiele intensywniejsze i możne towarzyszyć temu przewartościowanie negatywnych wspomnień a nawet ich wymazanie.

To tyle o luksusach duchowego skarbca.

Co należny zrobić, by usłyszeć niefizycznych przyjaciół i nawiązać świadomy kontakt ze swoja W.J. Należy się rozeznać we własnym grajdołku. Przejrzeć dokładnie swoja postawę i rozpoznać własne umiejętności. Czym jestem wyposażony w tym życiu. Dysponuje doskonalą pamięcią i wspaniałym intelektem, czy lepiej mi idzie bezmyślne zamiatanie miotła poszczerbionej podłogi .Kimkolwiek bym nie był i czym dysponował, to jestem taką sama jaźnią jak każdy, miej lub bardziej obrośnięty wadami czy obsypany zaletami. Porównując się do innych, powinniśmy określić nasza aktualna pozycje. Bez szczególnej dumy czy samoubolewającego upokorzenia, szczerze rozpoznać własną kondycje. W naszym wyposażeniu rozpoznamy ograniczenia jakie przejęliśmy na siebie i doszukamy się celu naszego życia.

Prezydentów jest stosunkowo mało, nie liczmy ze staniemy się jednym z nich. Przepięknym królewiczem, -chyba już nieaktualne.

Trafiło się nam zapewne jakieś nieznaczące miejsce z odstającymi uszami czy nieznośnym zgiełkiem huczącego tramwaju za nieszczelnym oknem. Standard o który najłatwiej przy tylu milionach ludzi.

Jak dobrze czy źle by nie było, to powinniśmy znaleźć nasz główny cel pobytu na ziemi. Chce być księdzem, ślusarzem czy artysta.

Na określenie celu maja wpływ zgromadzone przez nas wspomnienia. Zobaczony film, lub przygoda z kimś stającym się naszym autorytetem, określa nasze plany. Pamiętajmy, ze cokolwiek by się nie działo to najważniejszy jest głos naszej W.J, koordynując nasza rzeczywistość. Wiem z pewnością, ze ona nie chce, by wypadały nam zęby z próchnicy czy paliły nas wrzody na dwunastnicy.

Wiem również, ze możemy się zacietrzewić i mieć po dziurki w nosie jej wspomaganie. Kręcimy wtedy kierownica na zgrzytających kołkach, ledwo ja mogąc utrzymać z wysiłku w rekach.

Bądźmy wtedy pewni, ze naszym celem jest znalezienie naszego związku ze źródłem. Gdy je znajdziemy i nauczymy się z nim zlewać wola to podejmiemy się większych celów, stajać malutkim, wykonawczym trybikiem ogromnej struktury świadomego ducha, złączeni jedna wola, z prześwitującym nadrzędnym celem w życiu, -współdziałania i kreacji.

Wybierając się na poszukiwanie celu, nie potrzebujemy rozwieszania plakatów na ścianie z hałaśliwymi obietnicami- obudź się.

Nie potrzebujemy wychodzić z ciała, okupionego nocnymi męczarniami.

Nic z tych rzeczy!

Robotę rozpoczynamy od rozbudzenia ciekawości.Che się dowiedzieć i zrozumieć co się dzieje. Nie pora mówić o wierze, gdy możliwe jest uchwycenie tajemnicy istnienia rozumem. Odczucie jej na własnej skórze, ja przeżyć i osobiście doznać. Odrzucenie wszystkiego co wiem i co zgromadziłem do tej pory jest odrobinkę wskazane. Uwolni to nas od natłoku sprzecznych informacji, od wszelkich wyjaśniających świat systemów.

Chce się dowiedzieć , niech zadźwięczy w eterze!

Nie lękam się własnego strachu, bo wiem ze nic mi nie grozi i ze nie czyhają na mnie żadne niebezpieczeństwa wtłaczające złowrogo w otchłań piekielna.

Śmiało wrzeszczę myślami w otaczająca przestrzeń.

Gdzie jesteś, jak cie znaleźć!!!

Prawdopodobnie nic szczególnego się nie wydarzy. Nawrzeszczymy się jedynie i tyle.

I tu się mylicie. Nasza niebiańska nauka się już rozpoczęła. Krzyczeliśmy w myślach i jeśli był to rzeczywiście wrzask, to nauczyliśmy się niefizycznie wrzeszczeć 🙂

Zamykając oczy trafiamy na ciemnice. Widzę, widzę ciemność jak Stuhr po hibernacji w windzie. W tej ciemnicy, powinniśmy się dopatrzyć wszelkich, tajemnic wszechświata, Ba, dobrze by było, gdyby tak się stało.

Wielka lipa i strata czasu, gdyż można tak siedzieć miesiącami i nic szczególnego nie musi się nam przytrafić. Możemy utracić entuzjazm do życia i rozmażemy się na całego, stajać niezdolnym w działaniu.

Pierwszym moim wspólnym wypadem ze Staszkiem, było przejrzenie filozofii Tatarkiewicza. Zaglądając do środka jakiegoś tomu, nie zrozumiałem zbyt wiele.

Same zagadnienia były mi znajome, choć nie przywiązywałem wielkiej wagi w szkole ,by je zapamiętać. Natrafiłem na setki pojęć, których nie znalem. Ślęcząc nad słownikiem, wyszukiwałem ich definicje. Szykując się na wiele lat nauki ze zdziwieniem stwierdziłem, ze Staszek odradził mi to, zniechęcając ilością skomplikowanych pojęć, nie mających w swej złożoności końca.

Zaczęliśmy wyszukiwać słowa potocznie używane a których znaczenie przemykało mi przez palce. Uczyłem się ich na pamięć. W każdej definicji znajdowałem kolejne, których również nie znalem zbyt dobrze.

Tak zgromadziłem słowa, którymi się codziennie posługiwałem. Co mi to dało?

Zrozumiałem, ze używając słów, nadaje im odmienne niż powszechnie przyjęte znaczenie.

Przenicowanie znaczenia wyrażanych slow, już jako dorosły, uporządkowało mi mętlik pojęć i dodało pewności siebie. Dociekając definicji definicji trafiłem na niewyrażalne idee słowem. W tych ćwiczeniach, po raz pierwszy, zrozumiałem, ze nie da się łatwo wyrazić złożoności myśli i powinienem maksymalnie znormalizować znaczenie używanych slow. Inna osoba boryka się pewnie tak samo ze swoimi wyobrażeniami, nie uświadamiając sobie w pełni z różnicy miedzy tym co mówi a chciała by wyrazić.

Nabrałem szacunku do owoców pracy innych ludzi, nie potrafiąc sobie przyswoić nawet znikomej cześć ich umiejętności. Pozbawiło mnie to reszty pychy i nieuświadomionej dumy z siebie, która z łatwością wytworzyłem mając sporawe sukcesy jako malarz.

Zacząłem się odkleszczać z mniemań i przyzwyczajeń myślowych. Boleśnie trzeszczało mi na duszy, gdy przemieszczałem zrogowaciałe myslokształty gotowych wyobrażeń po płaszczu mentalnym. Po odgraceniu zaśniedziałej pamięci, odzyskałem szczera postawę pokornego słuchacza. Nie była ona wymuszona wysiłkiem woli a trzeźwym ocenieniem owoców naszej wspólnej pracy.

Pozbyłem się muchomora, którym zasłaniałem sie przed deszczem niezrozumienia. Zamiast stanąć odważnie naprzeciw mętlikowi pojęć to zasłaniałem się nakrapianym parasolem. Wielokrotnie młodzi ludzie pytają, czy pokora jest konieczna w medytacji i jakie ma znaczenie. Starana pokora jest moim zdaniem bez wielkiego znaczenia, choć warto o nią zabiegać. Chęć zmiany jakiejś przywary, czyni nas na nią czujnym i gdy ja ponownie odczujemy, to możemy ja obserwować i znaleźć jej przyczynę. Pracując wytrwale, możemy skorygować jakieś urojone mniemanie, i wymienić je na leprze, zmieniając tym samym nasze nieświadome reagowanie niefizycznych ciałek.

Nie da się samemu siebie przymusić, powtarzając na okrągło: jestem pokorny, jestem pokorny, siląc się na wymuszona uprzejmość. Jest to lipna pokora, nie zmieniająca zbyt wiele w naszej postawie i nie mająca związku z zachowaniem się naszych ciał niefizycznych. Chodzi przecież o pohamowanie nieświadomie zachowujących się naszych niefiz. ciałek.

Łagodząc przywary charakteru wysiłkiem woli, wywołujemy powolne zmiany. Wymuszona usłużność jak manifestowana pokora nie zapewni nam jeszcze połączenia z W.J

Nie chodzi o to, ze pyszałkowatość jest be, be, i wstyd w kosmosie.

W momencie, gdy je odczuwamy, stajem się uciążliwi i nieosiągalni dla innych. Stajemy się obrzydliwi w bezpośrednim kontakcie duchowym.

Przeceniania swoich możliwości, uniemożliwia ingerencje z zewnatrz. Nie znaczy to, ze W.J nie potrafi się dobrać do skory takiemu typkowi, znaczy to tylko, ze ona tego nie robi. Pozostawia mu standardowe połączenie, z którego on może korzystać wedle widzimisia.

W najzwyklejszych kontaktach mentalnych, osoby cierpiące na te wady, pozostawiają bolesny ślad na odwiedzających ich śmiałkach. Powstające w kontakcie takim doznania, można przyrównać duchowym poparzeniom.

Gdy ktoś w niego wnika, niosąc pomoc, druzgocze mu wzniosłe mury na której wybudował on swoja wspaniałość i pewność. Broni on wtedy jej swym śpiącym ciałem , nie stroniąc od przemocy, częstując odwiedzających nawet uderzeniami pieści.

W momencie gdy W.J podsuwa nam rozwiązania, często zresztą bardzo bolesne, to w umyśle takiego chuligana pojawia się nieuświadomiony protest i zostaje natychmiast zerwane delikatne połączenie. Nie utrzymuje on koniecznej koncentracji – bezruchu, by wysłuchać do końca, cierpkich uwag.

Popędzany kieratem przekonań, czyni kontakt niemożliwym.

Nie rozpoznaje nieborak, ze za tymi serdecznymi uwagami, kryje się ktoś z zewnatrz niego, biorąc jego doradztwo za tyranie, jako coś zmyślone przez siebie, alternatywne rozwiązanie, będące jedynie przejawem chwilowej słabości mięczaka.

Wszystkim poszukiwaczom duchowym, zalecam aktywna formę medytacji. W ciągu naszej codziennej działalności, zwróćmy szczególna uwagę na wszystko co się dzieje dookoła. Zamiast siedzenie w lotosie, w zagraconym pomieszczeniu, wyruszmy na podglądanie świata i czynnego udziału w jego kształtowaniu. Przedzierajmy się przez największe burze dziejowe i obserwujmy co się z nami dzieje. Czy jestem smutna(y) czy nadyma mnie energia do działania. Nie obawiałbym się śmierci za tydzień, tylko rozłożyłbym swoje siły i cele na wiele lat do przodu. Będąc dyrektorem , postrzegał, ze brakuje mi wieczorami siły a gdy bym samemu wykonywał żmudne czynności, bez obwieszania obowiązkami innych, tryskał żywotna energiom. Wspólnie realizował przeróżne cele, ucząc się pracy w grupach, szukając korzystnych dla wszystkich rozwiązań. Założył w odpowiednim czasie rodzinę i przekomarzał się z teściowa, nie zapominając oczywiście kwiatka dla zony na urodziny. W żadnym wypadku szukałbym tajemniczej niezwykłości i niezdrowej podniety w grupach nawiedzonych szaleńców. Jednym słowem przyjmował cały czas to, co niesie mi codzienne życie. Stałoby się wtedy coś niezwykłego, coś co nie jest możliwe do przeżycia w tradycyjnej medytacji. Zebrałbym masę doświadczeń i przeżył wszystko co jesz możliwe. Ciągle obserwując pojawiające się niespodziewanie doznania, zauważyłbym, ze rożnie się ze mną dzieje.

Jest mi raz źle a czasami dobrze.

Bez intelektualnych spekulacji rozpoznałbym, ze ból jest zły a miłość dobra. To jest wielkie odkrycie, bo to odkrywając, rozpoznajemy najważniejsze. Starając się zrozumieć istotę nagrody, rozpoznajemy radosna energie przenikająca nas na wskroś, gdy współpracujemy w harmonii z innymi ludźmi. Odkrywamy jeden z rozstawionych drogowskazów.

By śmierć nie zaskoczyła nas w starczym wieku, przerywając to życiowe zbieractwo, rozpocznijmy analizę doznań i ich segregacje jeszcze za życia.:))

Nie zapominajmy, ze przezywając cokolwiek, bierzemy udział w zdarzeniach rozgrywających się w wielodymensyjnym świecie i to co postrzegamy jest stopione dla nas w jeden widocznym dla nas fizyczny poziom.

Oczywiste jet wiec, ze za zebranymi doświadczeniami skrywają się nieznane nam jeszcze inne przygody, do których nie mieliśmy wglądu. Aktywnie przezywając wspomnienia. odnajdziemy ta cześć zakryta naszej przeszłości, która przeoczyliśmy.

Istnieje możliwość rozbudzenia postrzegania nadzmysłowego i rozbicie tego pozornie jednolitego monolitu na wiele współdziałających ze sobą planów. W każdym z nich dzieje się coś wedle panujących tam reguł, które są podporządkowane naszemu duchowi. Znajomość ich umożliwi nam zrozumienie czym jesteśmy i w czym trwamy. Zaoszczędzi nam to szukanie po omacku i trwonienie czasu na rzeczy nam zbędne i nietrwale.

Oczywiste się staje dla nas po śmierci, co ma dla nas znaczenie . Rzeczy pyszne, tracą swój blask, gdyż można je wytworzyć wysiłkiem woli. Sztaby złota czy wory diamentów, nadają się jedynie na śmietnisko i nie daj Boże, by wspomnienia z nimi związane, wisiały nam wtedy jak nóż na gardle.

Mając ciągły wgląd w to co już przeżyłem, stwarzałbym sytuacje na które się jeszcze nie natknąłem. Dałbym się napędzać ciekawości, szukając co rusz nowych doświadczeń.

Symulując sztuczne sytuacje, postrzegać towarzyszące mi emocje i wewnętrzny ruch we mnie, który byłyby kluczem w zrozumieniu mojej struktury niefizycznej. Dostrzec w sobie ruch ciał niefizycznych jest wspaniałym celem a ich pielęgnowanie i rozwijanie, gwarantem dotarcia do mety. Meta to zjednoczenie ze źródłem wola i wspólne działanie.Przez kilkadziesiąt lat życia, często wnikamy w siebie niefizycznie, ćwicząc przyszłe zjednoczenie. Cześć z nas się przed tym broni, widząc w tym ingerencje w prywatna sferę a cześć odpowiada uśmiechem, zapraszając serdecznie gości. Ci drudzy znaleźli kolejny drogowskaz.

By nawiązać świadomy kontakt z W.J, powinniśmy uporządkować nasze przywary, eliminując wewnętrzne zgrzyty. To co się wydaje na zdrowy rozsadek bez znaczenia, może odgrywać wielka role. Male kaprysy mogą okazać się porażającym piorunem a na pozór bez znaczenia uśmiech, międzygalaktycznym pomostem.

Brak znajomości ciałek niefizycznych, zaowocowało zbudowaniem przemyślnych systemów wierzeń. Postrzegane są podstawowe zjawiska oddziaływanie miedzy ludźmi, którym przypisywane są wyjaśnienia, wspierane słoneczna twórczością. Telepatia, uzdrawianie czy niewyjaśnione co nieco, dostarczało od wieków pożywki ludzkiej ciekawości. By się rozeznać w tych dziwach a nawet stać się narzędziem opatrzności nie wystarczy czynić bliźniemu co nam mile, ale jeszcze dopatrzeć się wielości tam gdzie niczego nie widać..

Pragnę w ten sposób podkreślić, ze o porozumieniu z W:J decyduje stan wiedzy i serdeczność a nie tajemniczej i psim swędem zebranej zdolności. Doszukiwanie się magicznych a nawet demonicznych mocy, w podstawowych niefizycznych zjawiskach, jest potężnym czynnikiem hamującym nasz rozwój. Przystępując do samopoznania, powinniśmy się uwolnić od strachu, zachowując jednocześnie czujność, by nie zrobić jakiegoś miażdżącego błędu. Przelewanie swiadomosci poza ciałem jest ekstremalnym sportem i możne być bolesnym przeżyciem,

„Prościej jest się zająć obserwowaniem zmian naszej jaźni i dopatrzenie się w umysłowych procesach jej przemian. Zanim znajdziemy niepodważalny dowód naszego duchowego bycia, nasza jaźń i dalsze jej elementy, musimy się sporo natrudzić, obserwując rzeczy proste”

Podsumowując, by usłyszeć W.J należy :

-narobić się aż przestanie bolec

-pozbyć się naprawdę przywar charakteru

-mało co chcieć i cieszyć tym co wspólne

-nauczyć się znaczenia używanych slow

-rozpoznać się w myśleniu

-podjąć sensowne cele

-rozpocząć nadsłuchiwanie

„Gdy ktoś zdecyduje się na ten heroiczny gest, to zostanie mu wszczepiana dodatkowa jaźń, przejmująca kontrole nad nieuświadomionymi procesami. Jest ona ukrytym partnerem, niwelującym przerażenie, wywołane wzmocnionym połączeniem z wyższa jaźnią. Obecność na stale kogoś, kto kieruje się odmiennymi wartościami, możne dostarczyć sporo kłopotów. Nie rozumiejąc motywów postępowania decyzji doklejonej jaźni, można się strasznie wystraszyć. Wątpliwości wyjaśniane są z biegiem lat, gdy jaźń nabierze wprawy i zrozumie cel takiego połączenia”

Stajać się zbzikowanym szaleńcem, borykać się trzeba z wieloma niespodziankami, zajmującymi nasza cala uwagę. Nie znajdziemy kompromisu i prawdopodobnie będziemy chcieli całkowicie podporządkować się W.J, robiąc innym z życia piekło.

W.J zadba jednak o nasz równomierny rozwój, dając nam również czas na spełnienie naszych życiowych obowiązków. Gdy trafimy na niepożądane byty, podające się za przyjaciół , pamiętajmy, ze na horyzoncie tkwi gdzieś ich właściciel , ich W;J, doglądająca postępy swoich podopiecznych. Delikatne ich wyobrażenie uwolni z nas mysloksztalt meldujący skargę, stająca się prośba o pomoc.

Przychodzi ona w nieoczekiwanym dla nas momencie, poprzedzona wieloma uciążliwymi przeżyciami. Jakiekolwiek by one nie były, pamiętajmy, ze są często konieczne, byśmy zrozumieli zjawiska niepostrzegalne dla nas.

Zapoznawanie się z nimi trwać możne wiele lat i zapomnimy wielokrotnie o naszym celu takiej nauki. W.J zadba o spontaniczność, autentyczność i rzetelność takiej nauki. dostarczając nam wystarczających podniet w życiu. Jest to w jej interesie, byśmy jak najszybciej nauczyli się zasad, niezbędnych do przyjęcia jakichkolwiek duchowych funkcji.

Zdając sobie sprawę, ze otaczający nas świat jest naszym wspólnym tworem, przypominający hologram, zalecam ostrożność w braniu czegokolwiek za poważnie. Nic nie możne nas zniszczyć. Nasza Jaźń jest wieczna, nie potrafiąca się nieodwracalnie rozpuścić a jedynie połączyć w większa jednostkę. Wszelkie maso-biadolenie i rozpacz jest cennym doświadczeniem i nie trwa w nieskończoność.

Biorąc udział w życiowym spektaklu z pozycji atmy, mamy wrażenie uczestniczenia w nim realnie. Zacierając granice miedzy podglądającym widzem a rozgrywająca się iluzoryczna akcja, nie powinniśmy utracić rzeczywistego celu tych działań, jakim jest nasz wzrost.

Powinniśmy odnaleźć nasza jaźń. Jest to trudne i zajmujące sporo czasu, wyjaśni nam to wiele i umożliwia zrozumienie podstaw wielodymensyjnie zaplanowanego świata.

Z pośród wielu ćwiczeń na rynku, rozbudzających nasza wrażliwość, parę wydaje mi się szczególnie interesujących. Są łatwe do wykonania i prowadza do celu. Przyglądanie się ze wzmocnioną czujnością zachodzących zmianom w realu i wyprawy mentalne z przewodnikiem.

Eksploracje niefizycznych światów z ograniczoną świadomością są chyba najlepsze i proste do wykonania. Z ukrytym i życzliwym towarzyszem, przedzieramy się przez zasieki nieznanego, zdobywając rozeznanie w wieldymensyjnm świecie. Tu jednak czyha na nas pułapka.

Początkującym takie myszkowanie w wyobraźni wydać się może czymś nierealnym. Mogą nie postrzec co istotne i stwierdzić jak większość, to tylko zmyślane haluny.

Ludzie wchodzą w eksploracje jak w przysłowiowe masło. Umiejętnie prowadzone warsztaty, muszą ukończyć się sukcesem.

Osoby niesłyszące wewnętrznego głosu, nakłaniającego ich do poszukiwań zajmują się swoim indywidualnym życiem. W odpowiednim czasie, pojawiają się deja vu dając znać o możliwości wyjścia z Matrixa.

Moje niefizyczne eksploracje trochę sobie udziwniłem i nie trzymałem się zbytnio zaleceń Bruca Moena. Przechodząc jego trzy kursy, poznałem tego wspaniałego człowieka. Spędzone wspólnie chwile dostarczyły mi brakującej wiedzy i stałem się poniekąd jednym z milionów spadkobierców Roberta Monroe. Wynik badan niefizycznych światów, kontynuowanych przez Bruca wręcz mnie poraził. Znał moje wypieranki ciałek i potrafił je do czegoś zastosować. Nie wpadłem samemu na pomysł, by wykorzystać te częściowo świadome wojaże do jakich celów.

Wuw, to było dla mnie odkryciem. Od tego momentu potoczyło się u mnie jak z górki. Zdobyłem szybko doświadczenie w tych podróżach, rozwiązując podstawowe trudności. Znikające obrazy i doznania rozpoznawałem z łatwością, dzięki wcześniejszym, wieloletnim obserwacjom.

Przy pierwszym podejściu, poszybowałem do zmarłej tragicznie osoby. Staszek udzielił mi wyjaśnień słowem, bym nie miał wątpliwości. Sprawdziłem informacje, zdobyte w czasie eksploracji niefiz,

Zgadzały się, trafienie. Kolejny wyprawy w czasie warsztatów, trochę się komplikowały, zwiększając stopnień trudności.

Coraz ciężej było mi uzyskać nachalna weryfikacje. Utrudniała to bogata symbolika i zmieniające się szybko obrazy astralne. Włączałem interpretatora, doszukując się wyjaśnienia symboliki. Szukając ich, szperałem w pamięci. Co rusz wyskakiwały mi jakieś wnioski, nie mające zbytnio wspólnego z wydarzeniem.,

Aha , teraz rozumie. Zanim dojdę do celu, kołuje w pobliżu właściwego wyobrażenia. Cos jest trafione, idea ogólna, za sprawka ciała przyczynowego ale źle dopasowane przykłady z ciała mentalnego.

Ciało mentalne go tworzy.Interpretator tam się ukrywa.

To nie uporządkowane myśli i chaos pojęć w głowie. Napływające chaotycznie myśli, to rozpaczliwy skowyt naszego ducha, nie mogącego się przedrzeć przez wyobrażenia zebrane w ciągu dnia.

To, to co tak ćwiczyłem zacięcie z Tatarkiewiczem,- porządkowanie wyobrażeń i wzmacniane rozumienie prostych slow z mojego słownika.

Za tym kryło się trzepanie płaszczyka mentalnego i latanie dziur w jego podszewce.

Czy ktoś słyszy głos w głowie w czasie eksploracji?

Pustka na sali i dziwne spojrzenia. Ah a wiec cicho sza, będę milczał, bo jeszcze co pomyślą, a Staszek , gdzie się podział, Wywiało go jak jest potrzebny! Przecież może nagadać ludziom by mieli dowody!!

Wyszedłem z ciała i usiadłem naprzeciw znajomej. Kopiąc ja w nogę, spytałem czy wierzy w duch. Noga jej podskoczyła, rozejrzała się na strony.

Za drugim razem gdy z nią rozmawiałem spytałem czy mnie słyszy.

Kiwnęła zmieszana niby tak przypadkowo, bo jeśli ktoś patrzy to sobie dopiero pomyśli, ze ma takie kiwanie zawsze. Staszek wyskoczył ze mnie, wymachując moimi astralnym łapami jak opętany. Wuw, wuw, kręcąc młyńca nad moja głowa. Tego było już za wiele mojej słuchaczce.

Wyskoczyła w powietrze, zatrzymując się z przerażeniem parę kroków od krzesła. Ah, a wiec słyszysz tylko nie chcesz się przyznać bo zwariowałaś.

A wiec to jest powodem naszego milczenia gdy się W.J do nas dobija!

Obawa przed zwariowaniem, bo mama i tata i pani w szkole a potem koledzy w pracy.

Nie wstydzę się przyznać, ze mam niefizycznego przyjaciela i jeszcze kogoś o kim zbyt wiele nie mogę powiedzieć. Nie straszne mi posadzenie o wariactwo, którego się wielu z nas obawia.

Również utrata zmysłów wydaje mi się teraz zabawnym określenie i nie zbyt adekwatna do tego co czuje i jak postrzegam swoje ciało i otaczający mnie świąt. Pisze o tym otwarcie, gdyż Staszek wielokrotnie dala mi dowody swojego realnego istnienia.

I jeszcze raz i jeszcze raz, kolejna wspólna wyprawa. Każdy eksperyment trafiony. Nie widzę tego od razu bo coraz trudniejsze są ćwiczenia

Przy jednym z ćwiczeń postrzegłem nonsensy, pojawiające się astralne obrazy bez sensu. Co za bzdurna i pokręcona logika, istne wariactwo.

Rozczarowanie….. Dopiero parę tygodni później dostrzegłem ukryte znaczenie. Odczytałem pamięć kogoś siedzącego za moimi plecami. Nie postrzegłem tego, nie wiedziałem, ze to jest możliwe. Staszek potwierdził.

Rozpoczęły się wspólne wyprawy, grupowe odzyski i podglądanie co kto robi. Staszek ciągnął mnie za ludźmi bym podglądał. To tak się da, można polecieć za kimś mentalnie tylko o nim myśląc? Wyobrazić sobie, ze bierze się go za rękę i porwać do jakiegoś miejsca w astralu?

To wystarcza?

Tylko kto leci wtedy z nami?

Podmiot niekoniecznie jest tego świadomy. Przecież siedzimy na krzesłach, i wiemy o tym ze tam siedzimy. Krzesła są niewygodne i pupa boli. A jednak mamy odczucie, ze się spotykamy i rozmawiamy na pól ślepo ze zmarłymi, znajdując potem potwierdzenie.

Istne szaleństwo. To co my robimy to…, za to nas pozamykają, każdy z osobna w białym kitlu .Ha ha ha….śmieje się na głos, sam do siebie. Ktoś się również śmieje. Cały czas się podśmiechuje, na głos, od samego rana. Heh, mówimy tak otwarcie o duchach i co, i nic! Ha ha , powtarza ze śmiechem

.

Parę razy wyszedłem w eterycznym ciele i rozmawiałem z kursantami.

Nie zawsze to postrzegłem. Nic się przecież szczególnego nie zmieniło, wypchnęło mnie trochę w bok ale niepostarzenie. Nie zwróciłem uwagi, ze znikają obrazy, rozmawiałem przecież jak zawsze. Bez ciała fizycznego, znika rozsadek. Mam pełna świadomość ale prowadzę dalej rozmowę jak bym był nadal w ciele. Dotykam parę osób, chcąc by zwróciły na mnie uwagę. Parę osób mnie widzi, dostrzegam to w ich zdziwionych oczach.

A możne to atrapy, wstyd pytać, bo jeśli nie to będzie obciach. Hej ty, ja rozmawiałem z tobą, pamiętasz co mówiłem, bo mi się wydaje, ze bylem poza ciałem. Gdy pytam zmieszany, znowu wychodzę z ciała, kończąc pytanie niefizycznie. Oh, co za cholera nawet spytać nie idzie. Zniechęcony rezygnuje z weryfikacji.

Mowie zachrypłym i strasznym głosem, to Staszkowi ktoś podpadł. Chce go postraszyć.No dobra myślę sobie, idę na to. Akcja się potoczyła w szalonym tempie. To samo na zlocie. Stachu miał w planie pisanie artykułów ale ja się opierałem. Zrobił mi psikusa i od razu chwyciłem za pisaka. Och mądry jest ten mój przewodnik , wie jak człowieka podebrać.

Ludzie pytają czy oobe jest niebezpieczne.Czy eksploracje niefizycznych światów są niebezpieczne. Myślę, ze w pewnym stopniu tak. Można nabawić się czasami biedy, ale może tez być bardzo pomocne gdy bieda u nas zawita bez uprawiania oobe.

Stajać w pracy przy zaryglowanych drzwiach, zatrzymałem się bezwiednie. Przyczepiony do testowania magnes magnes na plecach, zajarzył się światełkiem. Wypadłem z ciała fizycznego nie wykonując żadnego ruchu.. Moje ciało astralne odwróciło się do drzwi a ja świadomością w ciele mentalnym, rozszerzyłem swoja percepcje w kręgu, do paru metrów. Czując przestrzeń dokoła siebie, reagowałem na zachodzące w niej zmiany.

UWAŻAJ KTOŚ PRZYSZEDŁ

-powiedział Staszek.

Dostrzegłem teraz, ze mój wyskok z fizycznego ciała spowodował intruz, astralne ciało przechodzące przez zamknięte drzwi i stojące przy mnie

Na plecach świecący magnesik przybrał silna żółta barwę, świecąc jak szalona latarka i pulsując chroniącym mnie polem. Zafascynowało mnie to i zająłem się przyglądaniem temu dziwu. Skąd w magnesiku taka moc. Zrobiłem talizman?

Nie bylem przygotowany na akcje, wiec nie zdarzyłbym tego wytworzyć umysłem, tym bardziej ze za drzwiami czekał zniecierpliwiony kolega, rozmyślający czy zastukać, o czym przecież nic nie wiedziałem.

Przeniknął ciałem astralnym przez zamknięte drzwi choć o oobe nic nie wie. Wywalił mnie z ciała swoja energia niepewności a dopiero wtedy załomotał w drzwi.

W czasie rozmowy z nim, dostałem nieprzyjemnych drgań, spowodowanych wyjściem z ciała. Jeśli by to się zdarzyło na autostradzie byłoby już po mnie. Nie jestem pewien czy zdążyłbym na czas się ponownie pokleić, kierowany obawa o życie. Parę sekund nieuwagi i można wylądować w rowie.

Ne wiem również czy moja histeryczna rekcja była następstwem rozbudzanej percepcji niefizycznej, i czy by się to mogło przytrafić osobie bez takich doświadczeń. Myślę, ze tak. W końcu jednym ze sposobów wychodzenia z ciała dla początkujących jest energetyzowanie ich przez innych ludzi. Wnikają w nich swoja energią, wywołując wytrącenie swiadomosci z ciała fizycznego.

Ten trik wykorzystywany jest w grupowych ćwiczeniach i znajduje powszechne zastosowanie w hipnozie.

W tym wypadku możliwe, ze znajomość takich doznań, ułatwia szybko poklejenie się z ciałem niefizycznym.

Możliwe jest również, ze nie dałbym się zahipnotyzować z taką łatwością w czasie rozmowy koledze w pracy, gdybym nie wyćwiczył samemu szybkiego wchodzenia w trans.

W takim wypadku, ćwiczenie eksploracji niosłyby w sobie sporo niebezpieczeństw, szczególnie w komunikacji miejskiej.

W innym wypadku nie powstają raczej szkody, no może to paskudne trzęsienie się i możliwość podczepienia czyjejś intencji do naszego ciałka mentalnego. W przyszłości opisze, wzmacnianie pola ochronnego i jak wychodzić z astralnych opresji.

Są miedzy nami ludzie, na których wnikania ciałek i ich radiacja nie robi żadnego wrażenia.

Swojego czasu potrafiłem twardnieć i byłem mi na takie ingerencje obojętny. Nie dawałem sobie wytracić uwagi i miałem szampański humor. Nie jestem tylko pewien czy innym było wtedy ze mną dobrze.

Omawiając się ze znajomymi na określona godzinę, szarpaliśmy się za części ciała. Wpadające w nas mało świadome ciałka, odczuwaliśmy jak czyjaś obecność w naszym pobliżu. Ten ktoś był u nas. Dawało się go zobaczyć a nawet wspólnie spędzić króciutka przygodę.

Jego energia z łatwością budziła nas ze snu, otrzeźwiając w ułamku sekundy. Byliśmy doładowani przez odwiedzające nas osoby. Jest to już wielokrotnie sprawdzonym przez podróżników faktem.

Pamiętajmy, ze możemy wesprzeć w ten sposób chore i zmęczone osoby, doładowując ich energia serdeczności. Zatroskane i strasznie wystraszone czyimś losem osoby, powinni się wystrzegać takich dobroczynnych gestów, ponieważ doniosą im coś przeciwnego niż zamierzają. Nie potrzebne jest nawet jakieś konkretne wyobrażanie sobie sposobu przelewania energii, ona się sama przeniesie z pełnego w puste. Obecność w nas czyjejś jaźni jest częstym źródłem orzeźwienia. Mamy wtedy w nas przylepę, podglądacza, czyjaś świadoma substancją doładowująca nas energie .

W takich sytuacjach wspaniale sprawdzają się nasze wyćwiczone umiejętności obserwowania myśli. Możliwe staje się rozpoznanie identa gościa. Gdy rozmyślamy w grupach o tym samym czasie, to wspomagamy się energia naszego wspólnego celu. Dotaszczymy do siebie nawet rożne idee, inspirując znajomych naszymi pomysłami. Wspomagamy się myślami, stanowiąc siec współpracujących ze sobą przyjaciół.

Rozpoznawanie obcych elementów w naszej myśli dobrze jest wyćwiczyć, poprzez wspólne spotkania mentalnej Łącząc się z innym jaźniami, wyostrzamy nasza świadomość :)) mogąc postrzec czym dysponuje nasz partner. Jak cenne są takie wewnętrzne wglądy, przekonujemy się przy pierwszej sposobności. Skostniałe przyzwyczajenia dają się porównać i staja rozpoznawalne.

Praca z wyobraźnią a zwłaszcza wyobrażanie siebie w ruchu,- gimnastyka niefiz, poprawia nasza kondycje. Wprawiając się w ruch wirowy, chronimy przed niepożądaną wymianą energii. Takie ćwiczenie chroni wspaniale przed wnikaniem w nas astralnych turystów.

Jednoosobowe ustawienia rodzinne staną się pomocne, gdy nie możemy znaleźć okularów, bo zapodzialiśmy je gdzieś, nie wiedząc gdzie.

I tutaj znajomość odczuć płynących z ruchu ciała astralnego nadadzą nam się wspaniale. Zdobywamy w ten sposób kompas w życiowej dżungli.

Ukryje się za nim chętnie niefizyczny przyjaciel, lub chwilo wytworzony przez nas aspekt

Gdy myślimy o ruchu czy o jakiejś idei, to koncentrujemy się na ciele astralnym lub mentalnym. Pomyśleć by pomyśleć lub zmyślać by ruszyć ruszenie. (Draq). W ten sposób gromadzimy energie myśli w ciele mentalnym lub ruchu w ciele astralnym. Co z tym zrobimy i czemu przeznaczymy, zależny od naszej fantazji.

Jeśli nawiążemy z kimś udane połączenie, dobrze jest natychmiast to potwierdzić telefoniczna. Weryfikując unikamy fałszywych podejrzę, zastępując ja pewnością. Nie zawsze taki kontakt jest dla wszystkich eksperymentujących postrzegany. Pytanie w odpowiednim momencie, daje nam możliwość szybkiego wglądu w pamięć zanim się nam ona zatrze, kolejnymi doznaniami.

Wspaniała zabawa jest zapraszanie gości do naszego umysłu i tutaj mamy możliwość dotaszczenia ich dobrowolnie lub zaciągnięcia na sile. Prowadzać wewnętrzne z nimi dialogi zapraszamy na mentalny spacer a łapiąc za rękę zaciągamy gdzieś na sile w astral. Zanim się postrzega to już z nami wyląduje w pięknym pejzażu lub na odludnej wyspie.

W grupach jest to zaciąganie utrudnione, gdyz uwagą nie nadążymy za większa ilością osób. Wtedy by nam się spotkanie udało, powinniśmy ich serdecznie zaprosić. Zaciekawieni sami przylecą.

Pamiętajmy, ze za każdym podróżnikiem stoi jego W.J, doglądająca swojego ślimaka. Ma ich co prawda dużo ale jak będziemy robić komuś niesmaczne psikusy, to może nas dyskretnie od tego zniechęcić. Wspólne podróże uczą doskonalić percepcje niefizyczna. Współpraca z przewodnikiem, znacznie nam ten proces nauk przyspieszy.

Prósząc opiekunów o pomoc, możemy dostać wiedzę od środka, przekraczająca wszystko co wyczytane czy usłyszane.

Metoda taka nadaje się super, by poznać ciałka niefizyczne. Przewodnik potrafi nas przefazować od dołu do samiuśkiej góry, udzielając przy tym wyjaśnień. Należy uważać z prośbami i nie pchać się z byle czym, bo często traci cierpliwość i daje nam coś przeciwnego, choć na to początkowo nie wygląda.:))…………………………

By zrozumieć czym jest WJ posłużę się przykładem, przybliżającym nam jej związek z nami. Naszej podświadomości, szemranemu pojęciu, możemy przypisać masę czynności, Będzie koordynować spawki, na które nie zwracamy uwagi, lub nie mamy świadomie wglądu. Personifikując ja, doszukamy się niesfornego i niezbyt rozgarniętego dzieciaka, odruchowo postępującego i nie potrafiącego samodzielnie się przebić przez zakazy. Pamiętamy, ze przelewając świadomość, rozdzielamy ja na niezależne od nas ciałka- części, współdziałające ze sobą. Można przecież być w dwóch miejscach naraz, w kilku ciałkach świadomym, gdy się porozrywają i od nas uzależnią, zabierając cześć naszej jaźni. Każde z nich może być nosicielem swiadomosci.

Miejsce przebywania większej cześć ciała duchowego, umożliwia nam rozpoznanie naszego miejsca pobytu podmiotu,- te skupiska naszej jaźni pogubione w aspektach są dla nas przecież niewidoczne. Również nasza podświadomość ,odrobinka naszej jaźni przywiązana i odpowiedzialna za ciałka: fiz. eter. astr. gubi nam się z przed oczu, stajać wspomagającymi nas czesciami, odpowiadająca za mnóstwo doznań, elementarnych zjawisk psychicznych. Jako podmiot mamy wglad w to co się dzieje a dzieje się przecież równocześnie w każdej z dymensji, z przytroczona cząstka naszej jaźni do każdego naszego przedstawiciela dymensji,

Mówimy, myślimy , czujemy i trwamy.

Wedle zamiarów korzystamy z tych dobrodziejstw wybiórczo.

Poprzez koncentracja aktem woli , zwiększamy udział każdego z tych rodzajów bycia. Lądując w nim uwaga możemy dokonywać w nich zmian i trwać w nich do woli. Jest nas więcej a pomimo tego czujemy jednolitość w sobie. Nie postrzegamy naszych członów. Gdy nam brakuje sporo Jaźni to czujemy się nie zbyt dobrze. Nasza świadomość kruszeje, stajać się niespójna. Nie jesteśmy w stanie często określić źródła tego osłabnięcia, dostrzegając jego przyczynę w zdarzeniach. Choć cala mechanika jest przed nami zakryta, to wiemy , ze coś paskudnego nam się w życiu przytrafiło, coś co nas zdruzgotało, wprawiając w zły nastrój przygnębienia. Porzucone nasze zagubione aspekty, muszą być w dosyć w opłakanym stanie. Z relacji podróżników wynika, ze potrafią sobie one uświadomić swoje indywidualne trwanie.

Prawem dzielenia się substancji duchowej na części i wytwarzaniem z większej samodzielnych jaźni, ożywają one, poza naszymi plecami, stajać się niezależnymi bytami. Choć są naszymi węzełkami zawiązanym przypadkowo na promieniu swiadomosci, to trwają indywidualnie. Nie powinniśmy odmówić im realności istnienia, samemu je tworząc.

Te osierocone szkraby pożerają nasza energie w walce o poprawę swojej egzystencji. Nie wiedza ze tata pijany, zagapił się i jest nieświadomy zguby, Choć ja odczuwa szybującymi myślami, wspominając nieszczęsne miejsca.

Będąc samo rozpoznająca się jaźnią, jesteśmy samemu częścią jeszcze większego węzełka na wiązce światła ze źródła, skierowanego w ciężka materie,

Możemy się jedynie domyślać czym dysponuje nasza WJ, mając samemu swoje części do dyspozycji. Zapewne ma ona nas wielu, na których może się koncentrować. Kto zwróci jej szczególna uwagę na siebie, ten zasłużył na kieliszek szamana i zamroczenie radością.

Może zostać przez nią uprowadzony i z nią się zjednoczyć. Odkryje ona nas jak swój zagubiony aspekt i się ucieszy z naszego powrotu tak jak my z naszych, odzyskanych aspektów.

Jeżeli my wytwarzamy te nieszczęsne aspekty, druzgoczące nasze szczęście i poczucie pełni, to pewnie niepoprawni rozbójnicy, klasyfikują się do zagubionych aspektów W.J.

Możliwe ze W.J nie ma takiej mocy sprawczej o jaka ja posądzam i czeka cierpliwie, aż my ja znajdziemy. Każdy odnajdujący ja byłby zawracającą się inwestycją.

Słyszałem już o tysiącach jaźni znajdujących się w dysku. O tym ze wszystko to hologram a my nie opuściliśmy źródła. Zebrałem sprzeczne informacje i nie udaje mi się ich zweryfikować. Niezrozumiała wydaje mi się konieczność utrzymywania takiej liczby odseparowanych jaźni, gdy one potrafią się z łatwością łączyć w większe skupisko, tworząc zwiększoną jednostkę, potężniejsza i wspanialsza.

ROZBICI MOŻEMY WIĘCEJ DOŚWIADCZEŃ ZEBRAĆ ALE JESTEŚMY ROZSYPANYM PIASKIEM NA KTÓREGO POWIERZCHNI NIE UTRZYMA SIĘ NASZ WSPÓLNY ŚWIADEK

Również konstrukcja WJ jest mi nieznana, Jak zgromadzona jest w dysku szczegółowa pamięć cykli reinkarnacyjnych, każdego z jego elementów?

Czy MTJ- INSPEKTOR ,istota scalona ze swoich elementów, które ukończyły cykle, stanowi formę tego nadzoru, będąc samemu malutka cząstka jeszcze wyższej części?

A może MTJ Darka Sugiera był scalona już inna W.J doglądająca kolegi, w czasie jego rozbicia na fragmenty?

Uf, brbrbr, głowa pęka od pytań.

Atma bez ruchu, jak się połączy z innymi, to stanowi wykonawcza cześć W.J,j nie biorącą udziału w cyklach, tej rozbitej ,indywidualnie przezywającej świat,

Rozbite części określić by można poszukującymi aspektami W.J.:))

O talencie rozbitych elementów świadczyć dorobek całej grupy, co udało mi się wielokrotnie doświadczyć na własnej skórze, wykorzystując te umiejętności w rożnych momentach mojego życia.

MOCARNY INSPEK TO GRUBY INSPEKTOR, mający sporo wchłoniętych drobin z zakończonym cyklem.

Stajać się oddzielona cząsteczką od W.J, tracimy jej władzę umysłowe. odzyskując zastępcze i aktywujące się wniknięciem w wielowymiarowy świat. Energia poziomów dostarcza nam coś w zamian, co tracimy, odcinając się od źródła. Stajemy się kropelka kondensacji swiadomosci wyszczególnionej z wszech przenikającego zbiornika substancji duchowej. Będąc częścią swojego środowiska mamy zawsze możliwość się z nim połączyć w jedno w szczególnych chwilach naszego życia.. Mały otworek sznura, przytwierdzony na czubku głowy lub na plecach sugeruje nam kierunek podroży w głąb siebie.

Stan atmicznego bezruchu, nie powinniśmy brać jako ostatni z dostępnych nam stanów naszego bytu. Jest on jedynie ostatnim stanem z możliwych do wyszczególnienia w naszym jednostkowym trwaniu, przed wywróceniem podszewki jestestwa na odwrotna stronę. Cześć znajdująca się poza stanem atmicznym jest rdzeniem naszej JAŹNI, filarem jego drzemiącej istoty.

W jego byciu bez treści trwania , zatracone zostaje wyobrażenie naszej indywidualnej przestrzeni, która staje się na tym poziomie ledwo postrzegalnym punktem, ostatnim tchnieniem przed zlaniem się w jedno. Nie kłopoczmy się wiec, że jest bez czegokolwiek, gdyż nawet ona jest złudzeniem, reprezentantem czegoś, co się skrywa gdzies indziej i wygląda jeszcze inaczej, niż nam się daje rozpoznać przed złączeniem ze źródłem.

Pełniejsze opisy atmy,- JAKO KOLEJNĄ ILUZJE,-PUNKT ZWROTNY Z NIEWYRAŻALNA ZAWARTOŚCIĄ , staną się treścią następnych moich artykułów.

Można przypuszczać że za słowami” MÓJ SYNU” kryje się źródło, zwracające na nas swoja uwagę , Poprzez nasza W.J. Bóg będący matka i ojcem rozsypanych swoich części, dogląda nas a my o tym nie wiedząc, zaliczamy w drodze do NIEGO coraz większe supełki, na wypuszczonym ze źródła strumieniu naszej jaźni.

p.s

O reagowaniu naszych ciel niefizycznych pisałem wielokrotnie na blogu. Wklejając wkrótce eksperymenty przeprowadzone z przyjaciółmi dostarczę wam ciekawych opisów zachowań naszych niefizycznych części, spisane przez różnych autorów.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.