Spotkanie z duchami. Relacje.
Znajoma wpadła podekscytowana do mnie któregoś wieczora. Sporo osób zmarło w jej rodzinie i w trosce o ich powodzenie zaczęto, w godzinie śmierci jednej z nich, modlić się w intencji zmarłych. Miedzy 4 a 5 godziną odmawiano różaniec. Znojma opowiedziała co się jej w międzyczasie przytrafiło. Gdy rozpaczała modlitwe, po śmierci siostry, to pojawiła się przy niej zmarła mama i odczuwając miłość postrzegła rozjaśniające się otoczenie. Usłyszała jednocześnie, „nie martw się ona jest przy mnie.“ W pomieszczeniu zrobiło się jasno i niezwykle doniośle.
Zauroczona tym spotkaniem spytała księdza, czy mogła przyjść do niej po śmierci mama. Ksiądz odpowiedział, iż jest to niemożliwe, bo nie istnieje żadne połączenie z osobami zmarłymi i takie spotkanie jest niemożliwe. Opowiadając mi to, spuściła trochę głowę onieśmielona i postrzegłem nutkę sprzeciwu w jej glosie.
To co to było, proszę księdza? Zmieszana, ale jednocześnie nie dająca sobie odbierać nadziei, iż spotkała swoja mamę pytała dalej. . No tak pomyślałem, zmarłych nie ma po śmierci, aż powstaną w chwili sadu ostatecznego. Nie dodał ksiądz jednak tego do swojej wypowiedzi, myśląc pewnie, iż kolejny przypadek manifestacji sil demonicznych.
Czy możliwa jest omyłka w tak ważnej dla ludzi kwestii. Czy można się pomylić, gdy przez tysiące lat ludzie podróżują we śnie i robiąc oobe spotykają zmarłych, nie napotykając przy tym na opisywane siły.
Jak dla mnie, to jest świadome przekręcenie faktów, naciąganie rzeczywistości dla nie znanych mi dokładnie konieczności.
Co skłoniło kościół do takiego macoszego stosunku do zmarłych?
Konsekwencja tego jest również , ze z żadnym ze zmarzłych księży, nie chcą żyjący księża również rozmawiać.
Tak miałem z mama. Nikt jej nie widział gdy odeszła, nikt nie odpowiedział na powitanie, nie wierząc iż możliwe jest, by do nas przyszła. Wymawiając mi moja mama trzymanie z czarnym księciem, nie liczyła się, iż po śmierci jej również może zostając przypisana podoba rola.
Po śmierci, robi się nam przykro, iż nikt nas nie widz. Chcemy powiedzieć, spójrz ja tutaj jestem, przyszłam, ja żyje choć od was odeszłam.
Widzenie w ciemności.
Wracając do spotkania znajomej z mama, pokuszę się na opisanie okoliczności tego spotkania. Zrobiło się jasno w pomieszczeniu i taka radość, powiedziała. Ta jasność która widziało wiele osób, zasługuje na szczególne wyjaśnienia. Sporo osób chroni się przed ta jasnością, kojarząc ja ze światłem lucyfera, szatańską mocą zwodząca dusze na manowce. Zwłaszcza ostatnio w internecie, pojawiło się wiele rozpaczliwych tekstów z nim związanych.
Czym jest wiec to jaśniejące otoczenie, w chwilach spotkania ze zmarłymi? Jakiś świecący duchy, czy inne zjawisko może się za tym skrywać. I tutaj niespodzianka dla przepełnionych wątpliwościami. To nie światło rozjaśnia otoczenie a my dostrajamy się do poziomu duchowego . Postrzegamy to jak tam właśnie jest, w tym wyższej sferze. Tam się wszystko zawsze świeci, niezależnie czy my to widzimy, czy nie. Zdejmujemy na ten moment fizyczne okulary zaciemniające świetlistość duchowego poziomu. Tam tak zawsze!!!
Zdjęcie okularów umożliwiają nam często osoby duchowe, pojawiające się w naszym pobliżu. Dostrajamy się do ich poziomu, myśląc iż to oni tak rozjaśnili wnętrze.
Gdy pojawi się ktoś przy nas, to zaczynamy go postrzegać jako cień, lub w mentalnym poziomie jako myślenie o kimś, rozpoznając jego ident. Cień albo ident z odczuciem miłości, z rozświetleniem się otoczenia.
Dwie rożne formy spotkania splatające się w odmienne wrażenia. Dwa poziomy rzeczywistości duchowej w której możemy otworzyć oczy. W której to zrobimy zależy od naszych umiejętności i od napotkanego ducha, jego poziomu rozwoju duchowego. Nie jestem autorytetem od światła, ale parę razy je doświadczyłem i wygląda dla mnie, że to światło jest niezależnie od przekonań religijnych.
Widzieć światłość jest stanem świadomości a nie chwilowym rozświetleniem się przestrzeni przez kogoś. Trwa najczęściej chwilkę, gdyż nie potrafimy dłużej trzymacz tego dostrojenia.
Zapewne słyszeliście relacje osób, potrafiących chodzić w nocy, widzących w niej prawie tak jak za dnia. Potrafią rozpoznawać świecące przedmioty i wyraźnie odcinające się od ciemniejszego tła jaśniejące rośliny. Jak to jest możliwe, by widzieć w rozproszonym bez wyraźnego źródła świetle. Osoby te mogą poruszać się fizycznie również w strefie przezroczystość ,z czapka niewidka na głowie.
2 Spotkania z duchami. – Opisy przygód
Gdy spotykam jakiegoś ducha to najczęściej jestem zaciekawiony kto to. Zadaje mu myślowe pytane kim jest, co tutaj robi i czego ode mnie chce. Różnie odpowiadają. Czasami słownie, co słyszę tylko parę sekund, gdyż szybko tracę dostrojenie. Jeżeli zagłębie się w siebie, to mogę prowadzić rozmowę myślowa. Rozmowa ta jest dla mnie czytelna, gdy tkwię na pól w transie. Wtedy rozpoznaje dokładnie myśli , będąc pewnym jego wypowiedzi. Czasami jednak spojrzę fizycznym okiem na otoczenie i wtedy one staja się płytsze. W chwilach takich zaczynam wątpić w usłyszane wypowiedzi.
Wtedy interpretuje ,dodając sobie brakujące części, by w pełni zrozumieć intencje rozmówcy. Cały czas jestem zaciekawiony spotkaniem, nie obawiając się napotkanego ducha. Wygląda taka rozmowa jak z napotkanym sąsiadem , czy przechodniem na ulicy.
Miałem jednak parę spotkań w których ogarnął mnie strach. Rysując węglem drzewa w lesie, usłyszałem przedzierającego się olbrzyma przez gąszcze. Był na tyle ogromny, iż odczułem naginające się korony drzew. Wtedy wystraszyłem się ogromu tej istoty, która wydala mi się wielkości drzew.
Zapytany co tu robię, dygocząc trochę odpowiedziałem, ze to samo co ona i może mnie straszyć ile chcesz a i tak tutaj zostanę. Wtedy ona mi powiedziała a to ty i skoczyła w sina dal, miedzy wierzchołki drzew.
Bylem w lesie, w którym spędzałem wiele czasu, myszkując miedzy zmurszałymi pniami. Wielokrotnie tez w tym lesie opuszczałem ciało, siedząc godzinami na ławce.
Ćwiczyłem również postrzeganie drzew z zamkniętymi oczyma, wiec uznałem go, jakby za moja własność. Co było zastanawiające , iż spotkałem tego olbrzyma tydzień po przeczytaniu opisów takich spotkani Castanedy z Latawcem, tak jakbym wykreował sam cala ta przygodę, włącznie z tym strachem, albo przywołał nieświadomie podobna istotę.
Ten odczuwany strach mnie zastanawiał latami, gdyż nie rozumiałem za bardzo jego przyczyny. Niby wielkolud, ale dlaczego się go balem?
Innym razem , wchodząc do domu postrzegłem na korytarzu ducha. Stal ze spuszczona głową. W chwili otwierania drzwi wyskoczyłem na sekundę z ciała obserwując zaskoczony obecna w nim osobę. Wtedy również się wystraszyłem.
Zrzucanie ze schodów.
Jeden eksperyment na zlocie oobe ze znajomymi, objaśnił mi trochę zakulisowe sprawki, w chwili pojawiania się tego uczucia.
Staliśmy na korytarzu oparci o balustradę wysokich schodów. Za plecami przepaść na 5 metrów. Wtedy koledzy stojący z obu moich stron, postanowili splatać mi figla. Zaczęli zrzucać mnie z tych wielgaśnych schodów na sam dół.
Chwycili mnie wyobrażonymi rękoma i siu , wypchnęli poza balustradę. Robili to prawdopodobnie wielokrotnie, aż do skutku obserwując bacznie moje reakcje.
Niczego nie podejrzewając zacząłem odczuwać delikatne dygotanie. Wzrastający niepokój zamienił się w obawę. Dygotanie się wzmacniało, aż zwróciłem na nie uwagę. Trzasłem się ze strachu, pomieszanym ze złością.
Wtedy domyśliłem się, iż mi coś koledzy knują Nie znając ich intencji odskoczyłem od nich na parę metrow , bacznie obserwując.., Wtedy się uśmiechnęli . Haha, zwalaliśmy ciebie w wyobraźni ze schodów. Przełknąłem podstęp, gdyż sam namawiałem przecież do takich ekspo, ciesząc się za każdym razem kolejnym potwierdzeniem.
Zastanawiający był ten strach, który się we mnie pojawiał , którego nie mogłem znaleźć przyczyny. Zanim się domyśliłem, iż to koledzy, to obserwowałem wzrastające dygotanie na ciele. Gdybym był uprzedzony, to zapewne odczułbym dynamiczny ruch zwalania ze schodów, gdyż porywane przez nich ciało astralne dało by mi jakieś sygnały. Nie spodziewając się tego, bylem zajęty rozmowami i obserwacja sytuacji miedzy rozmówcami.
A wiec można było coś ze mną zrobić, z moimi ciałami niefizycznymi ( najczęściej astralne) a ja nie postrzegając tego, mogłem przeżyć emocje towarzyszące spadaniu, tak jakby się to zdarzało na prawdę.
Przecież bym się bal, gdybym spadał z tych wielgaśnych schodów.
Nieostrożne duchy w kontaktach z nami , starają się nas dotykać, czy chwytać za rękę, nie wiedzą, iż ta reakcja może w was wzbudzić strach.
Wielokrotnie poza ciałem, gdy obawiałem się wysokości, to spadałem na dol, jakby to przypomnienie sobie fizycznych praw, natychmiast mnie ściągnęło w dol. Kiedyś wisiałem nogami jak nietoperz w kuchni, ćwiczą kontrole nad ziemskimi przyzwyczajeniami, Do pokoju weszła śpiąca w tym czasie zona. Wystarczyło, iż pomyślałem jedynie „ co pomyśli sobie widząc mnie przyklejonego stopami do sufitu” i już zwaliłem się na podłogę.
Tak właśnie zachowujemy się w duchowej postaci, pamiętając fizyczne prawa natury. One po części określają nasza rzeczywistość. Świeżo zmarli, nie orientują się w tym natychmiast. Prawdopodobnie wiele nieporozumień otwiera im oczy w rzeczywistości wykreowanej obserwatorem.
Rzeczywistość duchowa.
Jest coś co warto wiedzieć, zanim się zacznie oceniać negatywne odwiedzające nas duchy.
Oni tak jak ja jak w obe, będą spadać z sufitów, trzymając się wyobrażeń o świecie fizycznym,. Będą upuszczać niewidoczne dla nas szklanki, wywracać szafy , gdy się za mocno o nie oprą.
Gdy pomyślą, iż wyleje się im mleko z pełnej butelki, to ono natychmiast rozleje się im po podłodze. Nie chcąc robić hałasu narobią strasznego rumoru.
Będzie się im robić również to, czego by właśnie bardzo nie chcieli. Starając się czegoś zapomnieć, mogą przezywać to wielokrotnie.
Największe zdziwienie przeżyją chyba, gdy będą nas żywych obserwować.
Zmarli nie widza nas fizycznych a w ciele eterycznym lub astralnym. W tym ciele żywy zachowuje się szczególnie dziwnie dla zmarłego. Żywy będąc dostrojonym do ciała fizycznego ma spowolnione reakcje dla obserwującego go ducha. Jego ciała niefizyczne będą przyjmować teatralne gesty, zamierając co rusz w bezruchu i to w chwilach, w gdy żywy analizuje otaczające go zdarzenia.
Gdy żywy stara się rozpoznać źródło dźwięku to często jego uwadze towarzyszy ruch astralnej głowy, w ta właśnie stronę skąd się dźwięk wydobywa. Pomimo iż fizyczne ciało tkwi w bezruchu to niefizyczne części kierują w ta stronę twarz.
Jest wiele takich sytuacji, w których wykonujemy niefizycznym ciałem jakieś gesty. W momentach silnej koncentracji, rozwiązując zadania matematyczne, często wychylamy w dół torsu naszą głowę astralna. Ona się nam wyciąga jak guma. Wychylając ją, tracimy w tej części ciała połączenie z ciałem fizycznym, co owocuje zwiększoną koncentracją. Obejmujemy myślowo w takiej pozycji o wiele więcej, korzystając wtedy czysto z naszych duchowych umiejętności.
Gdy myślimy o kimś intensywnie, to niektóre ciała niefizyczne są w stanie błyskawicznie wylecieć z nas, kierując się gdzieś w sina dal, do jedynie sobie znanego celu. One potrafią symulować czynności o których jedynie myślimy, czy rozpatrujemy jako możliwe.
Zlodziej.
Tutaj podam przykład złodziejaszka obserwującego bacznie ofiarę. On zastanawiając się czy capnąć torebkę, wyczekuje sprzyjającej okoliczności. Bacznie patrząc sprawdza, czy właśnie teraz wsunąć rękę w torbę, by nie być postrzeżonym. Zapewne wielu z forumowiczów przeżyło podobne sytuacje, w których poczuli się obserwowani i intuicyjnym zrywem, chroniącym ich przed kradzieżą, spojrzeli zdumionemu złodziejowi prosto w oczy. Właśnie wtedy odczuli niefizyczne łapki złodzieja na własnej skórze.
W kontakcie z duchami reagujemy podobnie. One tez zwracają swoim dotykiem nasza uwagę. Dotyki będą związane z pozdrowieniem, chęcią dania znaku, czy nawet próbą wypchnięcia nas z ich domu. A więc dotykanie po dłoni, głaskanie po twarzy, lub w przypadku zawładnięcia domu szarpanie nawet naszego,całego ciała.
We wszystkich takich przypadkach, warto wiedzieć, iż formy takiego kontaktu nie są czymś niezwykłym. One są specjalnie dla nas ludzi przygotowane i towarzysza wszystkim istotom świata cala wieczność, odkąd ten wielodymensyjny świat istnieje.
Ta swoista dynamika myślo-ruchu jest następstwem naszego istnienia w wielowymiarowym świecie.
A teraz wyobraźcie sobie jak maja utrudniona ocenę sytuacji obserwujący nas zmarli. My możemy tkwiąc w bezruchu, ruszać się spontanicznie ciałami niefizycznymi a dla ducha wyglądać to może, jak wielka niewiadoma, często nieuzasadniona niczym logicznym.
Umysł nasz po śmierci ulega przemianom. Jedna ze zmian jest zmieniona szybkość ruchu i często równoczesne wykonanie zamierzeń z ich planowaniem.
Aby podjąć jakaś decyzje, żywy możne sobie wyobrażać, może zbudować plan działania. Planowanie krok po kroku nie ma dla niego zbytnich konsekwencji. Pojawiające się przy tym niewidzialne dla niego myślokształty nie muszą go nawet interesować.
Po śmierci ten margines swobody, rozdzielający obmyślanie od realizacji zostaje znacznie zawężony.
Bez ciała fizycznego może wyobrażane zostać równocześnie wykonane, jakby rozmyślający został pozbawiony prywatnej przestrzeni. Im wyższy poziom świadomości, im wyższe dostrojenie do górnych poziomów wieloświata, tym bardziej kłamstwo przestaje istnieć. Tam nie ma miejsca na zakrywanie intencji, gdyż tam zanika różnica uczynionego z pomyślanym.
Śmierć przebiega etapami. Umieramy, czyli pozostawiamy ciała subtelne jedno pod drugim.
Ma to oczywiście wpływ na nasz umysł. Im mniej mamy ciał subtelnych przy sobie, tym nasze myślenie wygląda inaczej. Im mniej ciał, tym odczucie świadomości staje się wyraźniejsze a wyobrażenia, czy planowanie staje się płytsze wymiarowo. Nie oznacza to jednak iż jest ono jakoś gorsze. Jest wręcz odwrotnie. Pozbawione dolnych wymiarów odczucie siebie przybiera na sile.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!