Kradzież głowy.
Spacerując po lesie, pośród podrastających sadzonek, nie oczekiwałem zbytnich sensacji w czasie eksperymentów. Kamyki przydrożne nie przypominały zadnych obelisk. Na ufo się tez nie szykowało, bo Emilcin był na drugim końcu swiata. Po raz któryś okazało się, iż czas i przestrzeń to jednak iluzja, gdy zwykłego pranka podeszły do mnie 3 osoby mówić, iż Wolfgang zwędził mi głowę.
W wieloosobowym pokoju nasze łózka stały w pobliżu siebie i śpiący obok mnie Wolfgang, zamiast swojej miał moja łysawą. Zaskoczeni ciekawscy podchodzili do niego, przecierając oczy. Upewniali się, iż widziane nie jest iluzja. Wolfgang spal z moja głową odwrócony do ściany. Smacznie spiąć obok, miałem ja również. I tak to bez magicznych granitów, czy kamiennych małp w lesie dokonało się paranormalne.
Pytałem się ich wielokrotnie, czy są tego pewni, gdy kolejne osoby dołączyły się do rozmowy. Ja również to widziałem, o i ja, odszepnęła kolejna osoba. Podchodząc do Wolfganga spytałem go zaczepliwie, ty złodzieju. Otwierając oczy ze zdziwienia czekał na wyjaśnienia. Jak to zrobiłeś, utrzymywałem go ciągle w kłopotliwym napięciu. Bo ciebie zgłoszę porywaczu, mów coś zrobił. Gdy mu opowiedziałem co zaszło, to dostał wytrzeszczu, uśmiechając się z zachwytu pod nosem.
Wyjaśnienie było proste. Wolfgang mało co rozumiejąc po polsku, wyobraził sobie iż ściąga mi głowę i zakłada na swoja. Diabelska sztuczka z odmętów piekieł, miała umożliwić mu rozumienie języka polskiego. Zrobił to parę godzin wcześniej, w czasie grupowych eksperymentów, gdy uczestnicy dzielili się wesoło uwagami. Sposób ten zaczerpnął z tekstów Silvy.
I tak to w nocy, obudziłem się słysząc chrapiącego Wolfganga w łóżku, z podpórkami jak u małego dziecka. Zdziwiony przebudową rzuciłem w niego poduszką, wyciągając ją sobie z pod głowy. Choć nią rzuciłem, to pojawiła się natychmiast taka sama w mojej ręce.
Obudziłem się wkrótce ponownie. On znowu chrapał. Podniosłem się z łózka a raczej uniosłem i wciągnęło mnie w jego przestrzeń. Nic mnie to nie zdziwiło, choć zastanawiałem się jak jest w nim nieprzyjemne. Pojawiłem się w ciemnym wnętrzu, przepoconej obecności. Kręcąc się nie dostrzegałem czegokolwiek, mogąc jedynie ocenić kondycje jego osobowej wnętrzności. Dawała się wyraźnie rozpoznać małostkowość, tego fizycznego pokrowca, przepełnionego bezradnością. Chcą się odciąć od nieprzyjemnych doznań zasnąłem, czekając na przebudzenie w ciele fizycznym. Tak reaguje gdy zawędruje gdzieś duchem i chciałbym się z niego jak najszybciej uwolnić. Przyzwyczajony jestem, iż budzę się potem bez szwanku, w moim ciele fizycznym, wspominając jedynie nieudana podroż. Wyobrażający sobie Wolfgang, iż ściąga mi głowę, nakładał ja bezwstydnie na swoją. Liczył, iż poszerzy telepatycznie zrozumienie, tego co rozgrywało się wtedy na ćwiczeniu.
Oczywiście niczego nie mógł mi ściągnąć, ale mógł wytworzyć myslokszatlt mojej głowy, co mogło mu polepszyć rozumienie języka polskiego. Mógł skorzystać z wewnętrznego tłumacza zapraszając mnie jednocześnie do objaśnienia.
Następnego dnia Wolfganga strasznie bolała głowa..
Szczególnie natarczywe były bóle mięśni, łączące tors z podstawa czaszki. Nie obeszło się wiec przy tej materializacji bez krótkotrwałej kontuzji.
Towarzystwo mu również silne odrealnienie i spacerując cały dzień po lesie szukał ukojenia. Z przedziwna pląsawicą wzroku poradził sobie dopiero przy wieczornym ognisku, popijając piwo. Wcześniej zdarzało mu się zmieniać perspektywe widzenia, jakby drugi on dostarczał mu odmiennych obrazów. Naprzemiennie pojawiające się wglądy z rożnych miejsc w przestrzeni, nie przypominały symultanicznie przenikających się twarzy a były jakby kartkami jednej książki, spisane przez dwóch autorów.
Mi z kolei robiły się wtedy częściej błyskawiczne zmiany stanów świadomości. Pomimo zamkniętych oczu zobaczyłem go siedzącego na łózko. Przypominał bardziej urwisa niż gościa po 50-te. Choć wręcz doskonale pamiętam, to co mi się przytrafia bez udziału ciała f., w duchowej przestrzeni, to tym razem mam luki w pamięci. Pomimo wysiłków nie pamiętam jak się zakończyły same ćwiczenia. Wolfgang opisał zakończenie, iż wszyscy wstaliśmy z miejsc , wychodząc na zewnątrz domku. Z moich wspomnień przebieg był całkiem inny. Siedząc na krześle wniknąłem w nicość i ledwo co słysząc rozmowy, pociągnąłem znajoma za ramie, moja duchowa rękę. Taki mieliśmy tego wieczoru cel ćwiczeń. Po chwili usnąłem, tracąc świadomość. Budząc się nagle, nie dostrzegłem nikogo z grupy w pomieszczeniu. Skierowałem się więc na zewnątrz. Zamiast wieczoru było słoneczne południe. Za drzwiami kucał nieznany mi chłopak, któremu zadałem pytanie. Gdzie są wszyscy? Nie odpowiedział. Lekko się uśmiechając, patrzył najpierw w moja stronę a potem obok. Odszedłem więc niezadowolona, tracąc ponownie ciągłość świadomości.
Na ile stworzony przez Wolfganga mysloksztalt mojej głowy, mógł mieć wpływ na zakrzywienie czasu i przestrzeni?
Dlaczego nie pamiętam zakończenia wspólnych ćwiczeń. Rozmawiałem podobnież ze wszystkim i zamiast tej rozmowy, utrwalił mi się, spotkany w samo południe, nieznany młodzieniec
Coz za cudaczny portal się otworzył, podmieniając poza głowa również w niej wspomnienia. Możliwe, iż utraciłem na chwile całkowicie pamięć a chłopak był jednym ze znanych mi wcześniej uczestników zlotu. Trafiało mi się już po spontanicznych oobe, iż potrzebowałem kilkunastu minut by dojść do siebie. Zanim się ponownie zintegrowałem, to nie rozpoznawałem nawet znanych mi od dzieciństwa ulic. Trwa to krotko , więc bez obaw obserwuje zaistniały stan, szacując moją bezradność.
W czasie medytacji łączymy się myślowo z partnerami uwaga. Nawet sekunda koncentracji na kimś umożliwia mu przesłanie wrażeń, czy myśli. Gdy Wolfgang szukał rozpaczliwie sposobu, by zrozumieć polski język, to zajęty zabawa w grupie, unikałem z nim kontaktu, W nocy jednak, zaproszony skorzystałem, wnikając w jego ciało fizyczne. Myślę, iż to on sam był przyczyna całego zajścia, stwarzając mój myślokształt.
W czasie innych ćwiczeń, na zlocie w Muchowie, podleciałem do opartego kolegi o ścianę. Medytował ze zgiętymi kolanami, wyciągając długaśne nogi wręcz do polowy sali. Zbliżając się do niego obserwowałem jego reakcje. Wisząc mu przy samej twarzy, udało mi się odczuć jego oddech. Cala jego energia była dla mnie wyraźnie odczuwalna, pulsująca w całym ciele. Zrobiłem mu psikusa i popchnąłem szerszym polem uwagi, jego kolana. Wykonałem ruch czymś wykraczającym poza wyobrażenie reki fizycznej. Było to bardziej jej pusta przestrzenią niż nią samą.
Koledze natychmiast one opadły, prostując się na podłodze.
Opowiedział potem, iż odczul najpierw nieokreślona watę na twarzy i po chwili bezwiednie opadły mu same kolana. Istoty tej zbliżającej się substancji nie mógł rozpoznać, tak jak i przyczyny oklapnięcia kolan. Obserwował jedynie samą manifestacje czegoś, nie rozpoznając skrywającego się za incydentem identa. Bylem również zaskoczony, licząc iż jego obeznanie w medytacji winno mu to umożliwiwszy. Niestety zjawiska rozgrywały się w nim anonimowo.
Te 2 sytuacje unaoczniły mi, z jaka łatwością możemy się łączyć, gdy ktoś z naszych znajomych tego zapragnie. Wciągnęło mnie w niego świadomością, ale u większości ludzi, w takich chwilach, wystąpi najprawdopodobniej wspólne śnienie. Osoby spotykające się w strefie snów, rozmawiają ze sobą, o tym co robiły wcześniej. Wyciągając wnioski następnego dnia, w świadomości dziennej, uzmysławiają sobie odpowiedzi na stawiane wcześniej pytania.
Co niektórzy pamiętają nawet treść takich snów, widząc w nich najczęściej tajemniczy sylwetki nieznanych osób. Nie domyślają się, iż są to ich starzy znajomi, z realnej warstwy rzeczywistości. Wolfgang medytując, przy pełnej świadomości mnie nie rozpoznał, cóż wiec dziwnego, iż w naszych snach mało kogo rozpoznajemy.
Śnione sylwetki wydać się mogą anonimowe. Mogą być skore do zabawy jak i wszczynać błyskawicznie konflikty. Warto wiedzieć, iż nawet wyobrażając sobie czyjaś głowę, możemy go nakłonić, by do nas przyleciał duchem. Oznacza to również, iż śniąc z atrapami snu, zmyślonymi na potrzeby akcji postaciami, możemy zaprosić do nich duchy. Żywe jak i martwe osoby, mogą wniknąć w nasz obszar snu, rozwijając jego fabule.
W zwykłych snach różnorodne postacie, wyskakując z naszego środka, podłączają się do akcji. Tworzymy w ten sposób niezliczona ilość osób, nadając im odmienne role, w myśl wspólnego spektaklu. Nie tylko nasi znajomi mogą uczestniczyć w snach. Zapraszamy również te , co już odeszły z tego świata. Gdy ktoś nas z nich odwiedzi, to nasze sny staja się jaśniejsze a akcja rozbudowuje się bez naszego udziału. Możemy wtedy wszystko dobrze zapamiętać.
Czy jest to szkodliwe dla kogokolwiek? Czy odciągamy zmarłych od czegoś ważniejszego?
Zmarli, śniąc swoja rzeczywistość, tworzą również atrapy otaczających ich za życia osób. Do nich możemy również być zapraszani. Nie tylko wiec my żywi ich zapraszamy do snów. Oni robią to również.
Osobiście myślę, iż przywoływanie jest bardzo powszechne. Wielokrotnie bylem przywoływany duchem również za dnia. Zajęty akcja nie różnicuje w jakim ciele się to odbywa
Nie będąc samemu widocznym, postrzegałem realistycznie okoliczności w jakich się coś rozgrywało.
Nie zawsze dotyczyło się to bezpośrednio mojej osoby. Mogły to być nawet moje przedmioty osobiste. Cos się z nimi działo, co wzbudziło moja aktywność. Dwa razy zwędzono mi rower a ja niczego nie postrzegłem. Możliwe iż osoby ściągające nas do siebie winny nas znać, by wzbudzić reakcje. Anonimowa kradzież była dla mnie niedostrzegalna, tak jakby dopiero rozmyślanie bym czegoś nie dostrzegł, wywoływało moje zainteresowanie. A wiec nie tylko dobrze odwzorowane postacie, ale i również losy osobistych przedmiotów, naładowane emocją, mogą ściągać do nas istoty z odmiennej rzeczywistości.
Nasuwają mi się na myśl utracone majątki, po śmierci, które są dzielone pośród spadkobierców. Wraz z nimi, z troski o utracona własność, otrzymujemy zapewne uwagę zmarłych. Dobrze, iż najczęściej nie potrafią się oni zbyt często manifestować fizyczne, bo przecież już starożytni domagaliby się szacunku za swój wkład pracy.
O korzystaniu z własnych duplikatów sporo pisał Bruce Moen. Powielał on własne Ja, by starczyło w ćwiczeniach dla każdej grupy. Ułatwiało mu to potem kreacje z wieloma osobami równocześnie, gdyż każdy pozostawiony ON wykonywał takie same ruchy ciałem jak ON główny.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!